Strony

wtorek, 14 lipca 2020

Beth O'Leary ,,Współlokatorzy"

Tytuł: ,,Współlokatorzy”
Autor: Beth O’Leary
Wydawnictwo: Wydawnictwo Albatros
Tłumaczenie: Robert Waliś
Liczba stron: 432
Data premiery: 15.05.2019 r.

Przez ostatnie pół roku czytałam jedynie klasykę, w tym lektury do matury. Natomiast książki popularne, obyczajówki, fantastyka, kryminały, właściwie wszystko oprócz klasyki błędnie uważałam za stratę czasu. Obiecałam sobie, że tydzień przed maturą zacznę czytać Wiedźmina, natomiast od razu po egzaminie dojrzałości rozpocznę swoją przygodę z książką Beth O'Leary.

Dlaczego ,,Współlokatorzy"? Jest to chyba jedyna książka, o której było tak głośno na Instagramie, czy Facebooku. Właściwie z opinii, które mi się wyświetlały, żadna nie była negatywna. Każdy, kto wypowiadał się o tej książce, był nią zafascynowany.

Fabuła? Dość prosta. Dwójka bohaterów - Tiffy i Leon z powodu kłopotów finansowych postanawiają razem zamieszkać. Jednak nie odbywa się to na zwyczajnych warunkach. Tiffy w mieszkaniu ma przebywać w godzinach wieczornych i nocnych, a Leon w dziennych. Ponadto weekendy w mieszkaniu należą do Tiffy. Dlaczego? Ta dwójka nie przyjaźni się, są wręcz nieznajomymi, natomiast Leon ma dziewczynę, co sprawia, że mieszkanie z inną kobietą wydaje się niedorzeczne. Co oprócz tego pozwala im na dzielenie mieszkania w takich godzinach? Oczywiście praca. Leon jest pielęgniarzem i pracuje na nocnych dyżurach, natomiast weekendy spędza u swojej dziewczyny Kay. Tiffy jest redaktorką niszowego wydawnictwa i pracuje w normalnych godzinach, ale zarobki i pewne zobowiązania finansowe nie pozwalają  jej na samodzielne wynajęcie mieszkania. Czy ich wspólne mieszkanie ma rację bytu?


Początkowo miałam pewien problem z fabułą tej książki, była dość nudna, niewciągająca.
Tiffy wydawała mi się typową bohaterką, z  pewnością przypominała Lou Clark z ,,Zanim się pojawiłeś" Jojo Moyes. Wręcz miałam wrażenie, że w postaci Tiffy nie ma nic zachęcającego. Jednak, wraz z mijającą ilością stron, coraz bardziej podobali mi się ,,Współlokatorzy" i ich bohaterowie. Coraz trudniej było mi się oderwać od tej powieści.
Im bliżej poznawałam Tiffy, tym bardziej ciekawą i przystępną osobą się stawała. Zaczęłam dostrzegać jej dobre strony, chociaż niektóre jej przyzwyczajenia nadal mnie irytowały, m.in. dzielenie się każdym szczegółem życia z przyjaciółmi. Owszem, w wielu chwilach było to potrzebne, natomiast w innych drażniło. Przyjemne było nawet "zaśmiecanie mieszkania", dzięki Tiffyy nabierało ono charakteru, nie tylko dla mnie, ale także dla Leona. Bez przedmiotów dziewczyny, mieszkanie wydawałoby się puste.

Natomiast rozdziały poświęcone Leonowi, od początku czytania uważałam za wartościowe, wiele wnoszące do fabuły. Leon dzięki swojej pracy pielęgniarza spotykał wiele ciekawych osób, m.in. małą Holly, czy pana Prior, tworzącego szaliki i wspominającego wojenną przeszłość. To właśnie pacjenci byli jednymi z niewielu osób, z którymi Leon z chęcią rozmawiał.



Oczywiście z Leonem wiąże się jeszcze jedna postać - Richie, jego brat. Odgrywał dość ważną rolę  w powieści, pomimo że pojawiał się jedynie w rozmowach telefonicznych, czy listach. Ponadto stanowił połączenie dla wielu postaci. Chyba nie było takiej sytuacji związanej z bratem Leona, w której nie parsknęłabym śmiechem. Oczywiście historia Richiego nie jest śmieszna, porusza wręcz bardzo ważny temat, jakim jest niesłuszne osądzenie, lecz Richie z pewnością sprawi, że czytelnik się uśmiechnie.

Nie można oczywiście pominąć tematu homoseksualizmu, który przewijał się w momentach związanych z panem Priorem, pozwoliło to nie tylko na ukazanie wrażliwości i poświęcenia Leona oraz Tiffy, ale także zademonstrowania długowieczności miłości.

Zdecydowanie bez pozostawianych karteczek, liścików, ciast, chlebów, czy potraw ta książka nie byłaby aż tak wciągająca. Nadawało to jej nieco dynamiki i ożywiało relację między bohaterami.

Należy wyróżnić także przyjaciół Tiffy, którzy również wiele wnieśli do tej powieści. Chodzi oczywiście o Rachel - niewyparzoną i ekspresywną współpracowniczkę Tiffy, wspaniałego psychologa Mo i genialną prawniczkę Gerty. Stanowili oni nie tylko wsparcie dla Tiffy, ale także dla brata Leona.

Nie mogłabym nie wspomnieć o pewnym, bardzo ważnym aspekcie tej książki, a mianowicie o przemocy psychicznej - manipulacji. Ludzie często nie dostrzegają tego, ale w tej książce było to dość dobrze ukazane. Justin - były chłopak Tiffy dzięki manipulacji sprawiał, że kobieta inaczej widziała rzeczywistość, była mu poddana. Pomimo odejścia od mężczyzny nadal nie mogła się go pozbyć z własnego mózgu. Pomimo zmiany otoczenia, spędzania czasu ze wspaniałymi ludźmi Justin nadal w pewien sposób sprawiał, że Tiffy nie mogła się w pełni otworzyć na świat. Beth 0'Leary ukazała w swojej powieści, dlaczego powinniśmy uświadamiać innych i przeciwdziałać przemocy psychicznej. Na pierwszy rzut oka jest niewidzialna, natomiast przy bliższym zapoznaniu jest w stanie zniszczyć człowieka.

Podsumowanie? Przeczytajcie tę książkę, bo jest naprawdę świetna. Żałuję, że aż tyle zwlekałam, aby się z nią zapoznać.







Zapraszam na mój profil na Instagramie:@isiaaa_n_books

3 komentarze:

  1. Ta książka mnie prześladuje już ponad rok. Mam ją już, więc pewnie ją przeczytam wcześniej czy później. Super, że ty jesteś z niej zadowolona.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam tę książkę, wie na pewno będę ją czytała. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam ją w dalszych planach :) Po tylu pozytywnych opiniach nie wyobrażam sobie jej nie przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń