Rozdział VII
1 września 2016 r.
Pierwszy
dzień szkoły oznacza powrót do normalności, pożegnanie się ze znajomymi oraz
beztroskimi wypadami. Wakacje się skończyły, należało zająć się ciężką pracą.
Symboliczna, kalendarzowa data, rozpoczynająca wrzesień dla każdego ucznia jest
początkiem kolejnego roku nauki, nową szansą otrzymaną od losu, możliwością
poukładania wszystkiego od nowa. Karty zeszytu czekają na zapisanie tak jak
dopiero rozpoczynająca się historia.
Dla
niektórych osób rozpoczęcie nowego roku szkolnego wiąże się ze sporym stresem,
zaczynają one nowy szkolny etap w życiu ucznia, a są to ci, którzy przenoszą
się do kompletnie obcego miejsca z zupełnie nieznanymi ludźmi.
Katarzynie
również przypadł zaszczyt zmiany miejsca nauki, miał to być nowy czas w jej
życiu. Jedynie wczorajszy płacz mamy mógł zepsuć jej trzy szkolne lata, które
wiele osób nazywa najlepszymi. Jedno było pewne, nie zwiastował on niczego
dobrego. Widok płaczącej rodzicielki był sporym zaskoczeniem dla dziewczyny,
która nigdy nie widziała jej w podobnym stanie. Matka z reguły była jej opoką.
Do takiego roztrzęsienia psychicznego nie doprowadził nawet mąż, który
notorycznie lądował pod monopolowym. Nigdy jej nie złamał. Zawsze była ostra,
trzymała się swoich postanowień. Doprowadziła do rozwodu, a także wydania nakazu,
który zabraniał zbliżać mu się do jej już małej rodziny. Niestety nigdy nie
zdołałą odebrać pieniędzy przepuszczonych w monopolowym, na szczęście nie
przywiązywała do nich wielkiej wagi, nie dawały jej szczęścia, które zapewniała
ukochana córeczka. Katarzyna za wszelką cenę pragnęła dociec, co wstrząsnęło
jej biedną matką, zwłaszcza że zmusiło ją to do płaczu. Chciała pomóc, mimo
złych kontaktów z nią, nie zamierzała siedzieć bezczynnie, musiała dać sobie
czas na działanie.
Tego
dnia miała iść do szkoły, co stanowiło dla niej przykry obowiązek, który wraz z
początkiem września ponownie powrócił na swoje miejsce. O dziesiątej zaczynała
się szkolna ceremonia rozpoczynająca nowy rok. Musiała tam być, kościół
postanowiła zlekceważyć, nie był już dla niej taki ważny, sama nie wiedziała,
czy wierzy jeszcze w Boga. Dlaczego miałby istnieć, skoro pozwolił jej tak
cierpieć?
Jeszcze
nie miała okazji porozmawiać z mamą o zaistniałym wydarzeniu. Gdy wstała i
zaczynała się szykować, głowy rodziny już nie było. Ostatnio dużo pracowała,
Katarzyna zaczynała się martwić, mimo to cieszyła się z jej nieobecności tego
ranka. Nie wiedziała, jak ma z nią o tym porozmawiać. Momentami zaczynała
myśleć, że to jej wczorajsze wyjście doprowadziło matkę do tego stanu.
Nie
miała teraz czasu na zamartwianie
się sprawami rodzinnymi, musiała zacząć
się szykować, nie mogła pozwolić sobie na spóźnienie tego późnego ranka. Nie
pierwszego dnia, do miejsca, którego się nie zna. W ubiorze postawiła na prostą
elegancję, czyli czarną sukienkę z białym kołnierzykiem. Twierdziła, że nie ma
co się wysilać, to tylko ,,Kopernik”
-szkoła bez większych wymagań i prestiżu. Nie chciała świetności ,,Staszica”,
wolała jedynie dobrze spędzić trzy najlepsze lata życia. Zresztą żadna szkoła
nie jest zła, każda ma w sobie coś przyciągającego. Jedna zachęca młodzież do
siebie poprzez wielką ofertę profili, inna za sprawą wymagających nauczycieli,
a kolejna kusi młodych częstotliwością dyskotek, a jeszcze innych fascynuje wygląd budynku.
Wstała
jak zwykle późno, nigdy nie lubiła się śpieszyć, a jeszcze bardziej wcześnie
się budzić. Za każdym razem starała się zdążyć na ustanowioną godzinę. Także
tym razem, zmieściła się w czasie, w którym nawet udało jej się zrobić lekki
makijaż; nie chciała nikogo straszyć na samym początku roku szkolnego. W
trakcie wykonywanych czynności rozmyślała o Filipie, to zwykle dla niego się
malowała, lecz dzisiaj miała pewność, że go nie zobaczy. Mimo wszystko starała
się ładnie wyglądać, nie chciała sprawiać w klasie wrażenia sierotki Marysi,
potrafiła o siebie zadbać. Za wszelką cenę nie mogła odciąć myśli od tego
chłopaka, a także od wczorajszego wieczoru. Dwa wydarzenia z poprzedniego dnia
zaprzątały jej głowę
Zastanawiała
się, czy kogoś spotka, pozna. Jej stosunek do przyjaźni po ostatnim wieczorze
się nieco zmienił. Zaczynała zwracać uwagę na innych i ich uczucia. Przede
wszystkim chciała się otworzyć na świat
i być milsza, a także bardziej wyrozumiała dla nich. Wakacje dały jej
wiele do myślenia.
Ostatnie
oznaki rozpogodzenia z ranka powoli gasły. Wchodząc do ,,Kopernika” zupełnie
nie wiedziała, gdzie ma się kierować. Przypadkowa osoba po jednym spojrzeniu
stwierdziłaby, że Katarzyna jest zagubiona. Była w tej szkole tylko raz, przy
składaniu podania o przyjęcie. Również nie miała się kogo zapytać o drogę, nie
znała tu nikogo. Nie miała pojęcia, z kim będzie chodziła do klasy, listę
znała, sprawdziła osoby na Facebooku, mimo to nie potrafiła ich rozpoznać.
Zdjęcia większości osób różnią się od ich właścicieli, sama miała ustawione
jedynie zdjęcie profilowe.
W
pewnym momencie podeszła do niej jakaś nieznajoma dziewczyna.
– Hej –
przywitała się, po czym dodała: – Kasia?
– Tak –
odpowiedziała nieco zdezorientowana dziewczyna, zastanawiała się, skąd ona ją
zna. – Znamy się?
– Nie,
ale skojarzyłam cię z twoim zdjęciem na Facebooku, oczywiście sprawdziłam twoje
imię i nazwisko, a po przeczytaniu list,
zobaczyłam profil. Gdy dzisiaj na ciebie wpadłam, już wiedziałam, że to ty.
–Wyglądam
tak, jak na zdjęciu? – Humor Katarzyny silił się na zapaść, powoli zaczynała
zauważać złość u siebie. Specjalnie na Facebooku udostępniła jedynie zdjęcie
profilowe, nie chciała być jak ci wszyscy inni ludzie, chwalący się swoim
rzekomo pięknym życiem w sieci.
– Nie
do końca – uśmiechnęła się, po czym dodała: – Ciężko podstawić cię jedynie do
jednego zdjęcia.
– To
jak mnie rozpoznałaś?
–
Intuicja mi podpowiedziała. – W tej chwili zrobiło jej się głupio, przypomniała
sobie, że się nie przedstawiła. – A tak właściwie to Dominika jestem.
– Piekarczyk?
Miło mi cię poznać. – O dziwo tym razem Katarzyna nie kłamała, cieszyła się z
tej nowo rozpoczętej znajomości, przynajmniej dzięki temu nie będzie musiała
sama poruszać się po tej nieznanej szkole.
– O
widzisz, ty też mnie kojarzysz? W każdym razie nie wyglądasz na osobę lubiącą
poznawać nowych ludzi. Nie kłamiesz?
Dziewczyna
idealnie potrafiła rozszyfrować Katarzynę, to było niesamowite, lecz tym razem
nie kłamała, mówiła szczerą prawdę.
– Nie,
przyrzekam.
–
Dobrze, że nie obiecujesz.
–
Czemu? – spytała nieco wyrwana z rzeczywistości.
– Och,
to proste. Obietnice nigdy nie zostają spełnione – wszystko to powiedziała
twardym głosem, lecz uważniejszy słuchacz wyczułby w jej tonie smutek.
– Coś
się stało? – spytała, bo wypadało, tak naprawdę nie chciała dostać odpowiedzi,
nie pragnęła być psychologiem.
– Nie,
tak, nie. Nie chcę o tym rozmawiać.
– Nie
musimy o tym rozmawiać, ale mam nadzieję, że wiesz jak się poruszać po tej szkole. Sama byłam tutaj jedynie raz, nie mam
pojęcia, gdzie co się znajduje.
– W tym
mogę pomóc, kolega mnie ostatnio oprowadzał, znam ją trochę.
– Całe
szczęście. – Teraz już mogła się uspokoić, zaczynała myśleć, że ten dzień nie
skończy się tak strasznie, jak poprzedni.
Oczywiście
jedno przejście po szkole nie czyni nikogo znawcą, dlatego dziewczyny ledwo
trafiły na miejsce metodą prób i błędów, ale to przede wszystkim dzięki
uprzejmym wskazówkom mijanych osób na czas dotarły na ceremonię rozpoczynającą
nowy rok szkolny. Wśród obecnych osób możemy zauważyć zniechęcenie zarówno
uczniów, jak i nauczycieli. Młodzież, mimo troski i dbałości o swoją
przyszłość, dostanie się na dobrą uczelnię, otrzymanie świetnie płatnej pracy
nie chce powracać do nauki, która stanowi najgorszą zmorę ich życia.
Nauczyciele także są nieco rozleniwieni po wakacjach, nie chce im się myśleć o
ponownym spotkaniu z hałaśliwymi nastolatkami, a zwłaszcza próbie przekazania
im choćby odrobiny wiedzy. Dla wielu osób te chwile nie są szczęśliwymi, lecz stanowią
czas powrotu do przykrych obowiązków.
Po
dosyć przydługiej ceremonii odbywały się spotkania w klasach z wychowawcami.
Opiekunka 1B sprawiała nieco szalone wrażenie, można było w niej wyczytać
całkiem sporą cząstkę wyniosłości i rygoru, zapowiadał się ciężki rok.
Przywitała ich szybko:
– Dzień
dobry, witajcie – nastąpił potok słów, mimo to mówiła dalej bez zadyszki –
nazywam się Joanna Majewska. W zwracaniu się do mnie, jak i mówieniu o mnie
obowiązuje jedynie forma ,,pani profesor”, jedynie z dodatkiem nazwiska, nic
więcej ani krócej. Nie chcę słyszeć o żadnej sorce, ,,pani profesor” i już! Nie
życzę sobie mówienia ,,Majewska”, po imieniu oraz innych głupich form.
Zrozumiano?
Uczniów
ogarnęło przerażenie, nikt nie spodziewał się tak stanowczej nauczycielki, nie
wyglądała groźnie, wprost przeciwnie bardzo miło: była niską szatynką o
przyjemnej twarzy, kilka osób co roku bierze ją nawet za uczennicę, a to
właśnie ona może ich życie zamienić w piekło. Oczywiście wszyscy pokiwali
głowami, na znak zapoznania się i potwierdzenia z zapytaniem wychowawczyni.
–
Przejdźmy więc do spraw organizacyjnych. Plan macie wywieszony w głównym
korytarzu, nie będę się tutaj produkowała, dyktując wam go, skoro sami możecie
łatwo sprawdzić rozkład zajęć. Powiem wam jedynie, że jutro mam w planie
godzinę wychowawczą, na którą macie przygotować referaty – wszystko mówiła
niewiarygodnie szybko bez żadnej zadyszki.
– Jak
to? – jęknął jakiś uczeń, przerywając długą wypowiedź nauczycielki.
–
Proszę mi nie przeszkadzać! Przygotujecie dłuższą wypowiedź nazywaną referatem,
która będzie zawierała informacje o was samych, o tym, kim jesteście, kim
zamierzacie zostać, zainteresowaniach i wszystkim, co wiąże się z wami. Każdy
prezentuje referat sam, oczywiście jutro na wychowawczej, prawdopodobnie to
będzie wasza jedyna lekcja ze mną, która nie będzie matematyką.
–
Jakieś pytania?
Klasa
nie chcąc się narazić surowej matematyczce, a zarazem wychowawczyni
jednoznacznie pokręciła głowami.
Katarzyna
postanowiła tego dnia szybko wrócić do domu, nie zostawiać i nie rozmawiać z
nikim, taki był jej plan, chciała te ostatnie godziny wolności spędzić sama. W
najbliższej przyszłości, przez dziesięć miesięcy, miała wracać później do domu
i poświęcać swój wolny czas na naukę. Postanowiła wrócić na piechotę, nie miała
wcale tak dużo do przejścia, może jedynie trzydzieści minut spacerkiem . Kiedy
szła, rozmyślała nad wczorajszym wieczorem, zastanawiała się, co podkusiło
Filipa do wzięcia alkoholu do ust. Nie znała go od tej strony. Czyżby go ktoś namówił?
Może chciał zaimponować nowym znajomym? A może to jego dziwny brat, którego
nigdy wcześniej nie widziała, tak na niego wpływa?
Po
powrocie do domu ponownie przeżyła niemałe zaskoczenie, nie było tak ja
wczoraj, nie słyszała, ani nie widziała mamy. Mimo to zatrzymała się na chwilę
w wejściu, aby pomyśleć, nie wystarczył jej trzydziestominutowy spacer. Stan
rodzicielki łamał jej serce, nigdy nie miały dobrych stosunków, lecz nawet coś
takiego nie mogło skończyć się płaczem. Nie umiała znaleźć rozwiązania.
Wiedziała, że nic nie wskóra myśleniem, a jedynie traci cenny czas, który
mogłaby poświęcić na rozmowę z matką lub
napisanie nudnego referatu dla wychowawczyni, której nie znała, ale już
wiedziała, że nie odpuści ich klasie.
Postanowiła
skończyć z bezproduktywnym myśleniem i wejść do mieszkania. W jednym z
malutkich pokoików pomalowanych na jasny, przyjemny kolor zobaczyła matkę
siedzącą na kanapie, nie była to taka sama sytuacja jak wczoraj, po prostu
siedziała, telewizor grał, a ona o dziwo nie płakała, tylko patrzyła się tępo w
ścianę.
Pisz dalej, bardzo dobrze się to czyta!:)
OdpowiedzUsuń