Rozdział I
Maj 2015
Upalny
majowy dzień. Na ulicach tłumy. W gmachu warszawskiego gimnazjum wypełnionego
po brzegi uczniami właśnie zagrzmiał szkolny dzwonek oznajmiający wszem i wobec
o długiej przerwie. Uczniowie wybiegli ze szkoły, ciesząc się możliwością
spędzenia krótkich dwudziestu minut na świeżym powietrzu.
Wśród
gimnazjalistów była Kasia, wyszła rozchichotana ze swoimi przyjaciółkami,
plotkując o jakimś niezmiernie przystojnym chłopaku.
–
Widziałaś tego Filipa? – zapytała się jedna z nich.
–
Nie – odpowiedziała Kasia – ale kuzynka mi o nim opowiadała, chodziła z nim do
podstawówki, podobno jest niesamowity.
–
Pewnie tak – odpowiedziała jedna z nich ze znużeniem, lecz nagle nabrała wigoru
i wykrzyknęła: – O Boże! On tu idzie!
–
Co zrobimy?
Tymczasem
chłopak szedł coraz szybciej. Był wysokim, przystojnym brunetem, pewnym siebie,
swoich uczuć, dokonań, każdego pokonanego kroku, marzenia, celu. Wierzył, że
wszystko mu się uda. W końcu potrafił rozkochać w sobie każdą dziewczynę.
Dlaczego z tą miałoby mu się nie udać? Była typowa, może i ładna, jednak uroda
przemija. On zaś poszukiwał głębi, a ciężko ją znaleźć, lecz próbował szukać
jej w różnych dziewczynach. Przecież raz się żyje. Jak nie ta, to inna. Lecz do
niej coś go przyciągało, wiedział, że musi przynajmniej spróbować. Każdy
przypadkowy przechodzień stwierdziłby, że szedł prosto do dziewczyn, które
usiłowały się zachowywać normalnie, oprócz tej jednej blondynki zajętej już
czytaniem książki. To właśnie na nią skierował swoją uwagę.
–
Hej – powiedział z uśmiechem na twarzy.
Lecz
ona nie obdarzyła go uwagą, czytała dalej, prawdopodobnie nawet go nie
zauważyła, przepadając całkowicie w świecie powieści.
–
Hej, hej. – Nie poddając się, próbował kolejny raz. Pragnąc zwrócić jej uwagę,
lekko ją szturchnął.
–
A, hej – odpowiedziała nieco zmieszana, w końcu przed nią stał obiekt jej
westchnień, a zresztą nie tylko jej, lecz także wszystkich dziewczyn w
promieniu dwudziestu kilometrów. Zadała pytanie, po którym uśmiech chłopaka
nieco zbladł: – To do mnie?
–
A widzisz tu jeszcze jakąś inną śliczną dziewczynę?
–
Jest tu ich co najmniej dwieście, do wyboru do koloru.
–
A co, jeśli wolę ciebie?
–
A może nie chcę mieć z tobą nic wspólnego?
–
Może nie będziesz miała wyjścia. – W jego oczach powoli dało odczytać się
rozczarowanie.
–
Kaśka, nie bądź taka, widzisz przecież, że chłopak się stara. – Dziewczyny
czuły się wkurzone, bo jak taka typowa Katarzyna, niczym się niewyróżniająca,
mogła rozmawiać z tak przystojnym chłopakiem?
Po
tym zrobiło się jej głupio, nie chciała już dłużej rozmawiać z tym chłopakiem
przy koleżankach czy nawet znajomych, nie ufała im, zawsze polegała tylko na
sobie. Mając lekkie poczucie winy, postanowiła mu odpowiedzieć.
–
W ostateczności mogę dać ci szansę, spotkajmy się tutaj jutro, na początku
przerwy.
–
Kasia, dziękuję ci, nie pożałujesz tego.
–
Lepiej, żebyś miał rację – odpowiedziała mu nieco zbyt chłodno i ruszyła dalej,
zostawiając zarówno jego, jak i swoje przyjaciółki ze zdziwionymi minami.
Wiedziała,
że jej życie nie jest idealne i nigdy nie będzie. Egzystencja nie składa się z
samego szczęścia, lecz także z łez i gniewu. Nie była dziewczyną idealną i mimo
iż lubiła swoje przyjaciółki, cieszyła się, że raz na jakiś czas może utrzeć im
nosa. Była tego wręcz pewna, że gdy tylko odeszła, a Filip również ruszył w
sobie znanym kierunku, zaczęły obgadywać jej niestosowne zachowanie względem
chłopaka.
Zaś
co do Filipa, nie wiedziała, co powinna zrobić. Jednocześnie chciałaby go
lepiej poznać, lecz nie czuła się jeszcze gotowa. Chciała cieszyć się każdym
dniem, chwilą; może nie z nim, lecz sama.
Ten
moment był dla Kasi chwilą wytchnienia, smutku, radości, ciekawości,
zafascynowania. Był świetnym okresem, mimo chwil małego bólu i zwątpienia w
otaczających ją ludzi, przyjaciół. Co szykował dla niej czas, dopiero miała się
przekonać i spróbować to jakoś przełknąć.
O jest i moja imienniczka, fajnie. Będę czytać jutro bo dziś już ledwo żyje. Pochorowałam się strasznie.
OdpowiedzUsuń