Grudzień 2017
Siedząc obok Kuby, Kasia czuła się
spokojniejsza, działał na nią uspokajająco. Gdy przedstawił się, odpowiedziała
mu łamiącym głosem:
– Katarzyna.
– Miło mi cię poznać, Kasiu.
Nie odpowiedziała, więc zapytał:
– Dokąd jedziesz? Jak długo będzie
trwała moja przyjemność podróżowania z tobą?
– Nie wiem. Może cały dzień? – zadała
mu pytanie retoryczne i kontynuowała, siląc się na dłuższą wypowiedź. – Jak każda
osoba mam swoje zachcianki i mam prawo robić, co chcę.
– Postępujesz śladem słynnej piosenki
Maryli Rodowicz?
Pytanie to zamiast śmiechu spowodowało
jedynie zniknięcie grymasu z twarzy dziewczyny. To już coś. Przynajmniej
zapomniała o tym, czego nie chciała pamiętać
Starsi państwo siedzący naprzeciwko
patrzyli się na nich w sporym zdziwieniu. Bali się spojrzeć w oczy tej
dziewczynie, a tu proszę, grymas z twarzy jej znikł, nawet wysiliła się,
odpowiadając chłopakowi. Kamień spadł im z serca; co prawda jej towarzysz nie
wyglądał na godnego zaufania, lecz przynajmniej ją uspokoił, zaczynali się
obawiać najgorszego, ale widząc zmianę sytuacji mogli spokojnie wysiąść i pójść
do domu bez wyrzutów sumienia.
– Może pójdziemy na łyżwy? – spróbował
zażartować Kuba, doskonale wiedział, że o tej porze jest już wszystko
zamknięte, dochodziła dziesiąta wieczór.
– Nie powinieneś już być w domu? – Po
raz drugi odezwała się na dłużej, a w tym wypadku nawet zażartowała. – Rodzice
nie będą się martwili?
— Oni od dawna nie przejmują się
godzinami moich powrotów. – W duchu się śmiał, dawno nie był już w tak dobrym
humorze. Starając się powstrzymać wykwitający na twarzy banan, zapytał: – a
twoi?
— Ja nie mam rodziców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz