Autor: Tomasz Bruch
Wydawnictwo: Wydawnictwo Novae Res
Liczba stron: 300
Data premiery: 26.06.2019 r.
Wiele jest książek, których bezpośrednim tematem jest szkoła, często występuje jako tło. Jednak zwykle jest przedstawiana w dość dobrym świetle. Tutaj jednak miało być inaczej. Po przeczytaniu opisu ta książka wydawała się czymś świeżym, innym i wciągającym, a ja nie mogłam już przejść obok niej obojętnie.
To historia o Hubercie, zwyczajnym szesnastoletnim chłopaku, który stracił matkę, a ojciec odsunął się od niego, popadając w żałobę. Na szczęście nie jest sam, ma siostrę, która jest zarówno jego najlepszą przyjaciółką jak, i niezawodnym podparciem w ciężkich chwilach.
Huberta poznajemy w chwili, gdy zaczyna naukę w liceum, w jednej z najlepszych szkół w kraju. Wkracza w nowy etap w swoim życiu, jest to czas, w którym wszystko się zmienia. Poznaje przyjaciela, a także Kasię - dziewczynę, w której się zakochuje. Wszystko wydaje się idealne, do momentu, w którym ze zwolnienia powraca nauczyciel fizyki. Od wielu lat krążyły o nim pogłoski w szkole. Był uznawany za jednego z najgorszych nauczycieli, właściwie uczniowie się go bali, a nawet do grona jego "przeciwników" można zaliczyć jego kolegów po fachu, którzy starali mu się nie przeciwstawiać. Jednak na czas jego nieobecności zapomniano o nim zupełnie. Już pierwsza lekcja fizyki sprawiła, że Hubert, jak i jego koledzy i koleżanki z klasy poczuli się potraktowani niesprawiedliwie i wyszli z klasy z poczuciem klęski. Flop nie był nauczycielem, który zyskał swoją opinię czepiając się błahostek, Flop był nauczycielem, który znęcał się psychicznie nad uczniami. Był powodem, dla którego wymarzone chwile w prestiżowym liceum przeradzały się w koszmar.
W tej historii spodobała mi się przede wszystkim swobodna relacja Huberta i jego przyjaciół. W krótkim czasie zdążyli mocno zacieśnić relacje i stanowili dla siebie ogromne źródło wsparcia. Z wielu przedstawionych sytuacji się śmiałam. Ciekawa też była delikatna relacja Huberta z Kasią, która skradła moje serce.
Rodzinne relacje również zrobiły na mnie wrażenie. Tomasz Bruch przedstawił rodzinę, która funkcjonowała bez żony i matki, co sprawiło, że pozostałym członkom rodziny było ciężko. Pokazał także jak bardzo dużym wsparciem może być dla nas druga osoba i że nikt nigdy nie powinien drugiej osoby spisać na straty.
Ukazanie Flopa w jego klasie zwanej Mordorem było bardzo dobrze wykreowane, chociaż czasami brakowało mi wzmocnienia jego siły, ukazania potęgi. Jednak z własnych czasów szkolnych wiem, że to, co robił Flop mogło mocno wpłynąć na psychikę uczniów. Cieszę się, że autor poruszył temat, tak mało mówimy o nauczycielach, którzy zamiast budować, podcinają skrzydła swoim podopiecznym, ale też o tych, którzy znęcają się nad swoimi uczniami. Ukazał też, że ludzie w każdej sytuacji powinni się wspierać i dawać sobie nawzajem siłę.
Natomiast jeżeli chodzi o zakończenie, to zupełnie nie spodziewałam się czegoś takiego i nadal nie wiem co o nim myśleć. Jedno jest pewne - wyszło zaskakująco.
Debiut Tomasza Brucha uznaję za udany, mam nadzieję, że coś jeszcze wyjdzie spod jego pióra i będę miała okazję to przeczytać.
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu:
Jestem ciekawa czy podobałabym mi się ta książka.
OdpowiedzUsuń