Rozdział II
Grudzień 2016
Strumienie
łez płynące z oczu Katarzyny nie ustawały, lecz stawały się coraz bardziej
obfite. Ślady świadczące o napływie emocji i próbie radzenia sobie z nimi
powoli schły, znikały, na ich miejscu pojawiały się nowe, bardziej obfite.
Nie
przeszkadzało jej otoczenie, płakać można wszędzie. Skoro inni mogą się całować
w miejscach publicznych, to dlaczego ona nie mogła płakać? Jej uczucie było
szlachetniejsze, jak i zarazem prawdziwe, nie budziło odruchów wymiotnych u
przypadkowych ludzi spotykanych pierwszy i ostatni raz w życiu.
Starała się
wtopić w tło, lecz zwracała na siebie uwagę, co było oczywiste. Ludziom, którzy
również jechali tym pociągiem, robiło się jej żal. Młoda, ładna dziewczyna
płacze zamiast bawić się ze znajomymi w jakimś nocnym klubie typu Palladium,
Niebo czy Bastet. W końcu to Warszawa! Miasto grzechu, niepokoju, złych
decyzji, niegrzecznych nastolatków, dziewczynek wyglądających jak chłopcy oraz
chłopców wyglądających jak dziewczynki.
Nagle
rozległ się głośny dźwięk powodujący więdnięcie uszu, wydobywający się z
głośników umiejscowionych w każdym przedziale:
– Zostało
pięć stacji do końca podróży. Przystanek Warszawa Śródmieście.
Kasia
zareagowała na to złowieszczą miną udręczonej osoby, opierając się o szybę i
patrząc w ciemną przestrzeń za nią. W przedziale nie siedziała sama, lecz obok
niej było wolne miejsce, jak i naprzeciwko dwa. Gdyby mogła się chociaż
uśmiechnąć, byłaby tym uradowana, lecz nie potrafiła się zdobyć na takie
emocje, gdyż jej nieszczęście było zbyt wielkie.
W związku
z uprzednim zatrzymaniem się pociągu w celu opuszczenia go przez ludzi, jak i
przypływem nowych osób, nastąpił ruch o charakterze przemieszczenia się
pasażerów z jednego przedziału do drugiego. Każdy z nich był mocno zatłoczony.
Wolne miejsce? Trzeba mieć szczęście. Do Kasi dosiadło się starsze małżeństwo;
patrząc na nią, przybrali współczujące miny. Wiedzieli, że lepiej nic nie
mówić, to spowoduje jedynie pogorszenie całej sytuacji.
Czas mijał, pociągnął mknął po szynach w swoim
tempie, nie zważając na pasażerów. Co by było, gdyby ktoś się przewrócił z tego
powodu? Przedziały były przeludnione. Dobre dwadzieścia osób musiało stać. Poza
tym od kiedy konduktorzy patrzą na coś innego niż drogę? Każdy ból kiedyś w
końcu blednie, złość przemija, radość nastaje. To są tylko ludzkie uczucia,
może krótkotrwałe, niestabilne, lecz prawdziwe, przynajmniej przez jakiś czas.
Drzwi od
przedziału otworzyły się po raz kolejny. Tym razem w poszukiwaniu wolnego
miejsca udał się pewien młody człowiek, na oko siedemnastoletni, wysoki,
brunet, o nikczemnym uśmiechu pełnym grozy, zaś sama jego postać wytwarzała
wokół siebie aurę tajemniczości. Był ubrany w ciemną kurtkę, kaptur miał
naciągnięty na głowę, a puch z niego ją okalała; niczym grzywę lwa tworzyła
jego majestat, nieco przyprószoną już śniegiem. Szedł ponury, schylony, przygnębiony
poszukiwaniem wolnego miejsca. Nagle je zauważył, nawet zareagował pewnym
szokiem. Obok wolnego miejsca siedziała śliczna dziewczyna. Bez długiego
zastanawiania się podszedł do niej.
Płakała,
zauważył to po dłuższej chwili. Zastanawiał się, czy narusza jej prywatność,
siadając obok. Po chwili zastanowienia postanowił, że zagada.
– Hej.
Nie odezwała
się, więc próbował dalej.
– Hej.
Znowu go
olała.
– Hej.
Brak
jakiejkolwiek reakcji. Pomyślał sobie, że nie tak łatwo go zbyć. Może i ona
jest uparta, lecz on również. Postanowił usiąść obok. Nadal próbował nawiązać
kontakt.
– Hej.
Nic.
– Ej, jak nie
ten, to następny. – Chciał być zabawny, może ją rozweselić. Jednak nie wyszło.
Cóż, zamiary, chęci i drobne kroczki nic nie znaczą.
Brak reakcji.
– Serio, nie
masz co się jakimś chłopakiem przejmować, jest ich milion.
Tym razem
zadziałało.
– A o co?
– Nie musisz
wiedzieć.
– A ty płakać.
– A co, jeśli
muszę?
– Nie musisz… –
Przez chwilę zastanawiał się nad ciągiem dalszym swojej wypowiedzi, po chwili
dodając: – Nikt nie musi. Zaś musisz nauczyć się radzić ze swoimi problemami.
Pewnie to jakaś drobnostka, taka jak przyjaciółka albo jakiś chłopak. Mogę ci
pomóc. To nic trudnego. Tak przy okazji, to Kuba jestem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz