Czerwiec 2015
Ten
czerwcowy poranek zaczął się pięknie, słońce świeciło, a wakacje tak naprawdę
zaczynały się właśnie od tego dnia. Lepiej być nie mogło. Jednak był to
poniedziałek. Oczywiście nazwa tego dnia wywołuje u ludzi nudności, prowadzi do
otępienia czy braku energii od samego ranka. Zwykle ten dzień rozpoczyna nowy
tydzień pracy bądź nauki. Czyste zło.
Tego dnia
Kasia wstała z łóżka z miną zawsze występującą w trakcie każdego dnia roku
szkolnego. Powód wcześniejszego zwleczenia się z łóżka był prosty; dziewczyna
umówiła się z przyjaciółmi na popołudniowe spotkanie.
Lubiła
ich, ale nic więcej. Kasia relacji ze swoimi znajomymi nie chciała wiązać
grubymi nićmi. Lepiej czuła się w luźnych znajomościach. Chciała móc spokojnie
zaczynać każdy kolejny dzień. Bez obłędu, który wiąże się z przekonaniami, że
bez przyjaciół nie można żyć. Jej znajomi byli, żyli, spędzała z nimi czas, ale
nie chciała tego robić zbyt często.
Ta paczka
osób idealnie do siebie pasowała. Wszyscy w tym samym wieku. Może przydałby się
jeszcze jakiś chłopak. Sam Filip nie mógł się rozdwoić, nawet choćby chciał, i
być dostępny dla każdej dziewczyny dwadzieścia cztery godziny na dobę. Cała ich
grupa uzupełniała się. Osobno nie mieli nic, razem mieli wszystko.
Ola była
najładniejszą z dziewcząt, oczywiście nie licząc chłopaka, którym był o dziwo
Filip. Uważano ją za kogoś w rodzaju miss, natomiast nie wyróżniała się zbytnio
inteligencją, uroda jej wystarczała, aby zawsze i wszędzie grać pierwsze
skrzypce. Uczyła się przeciętnie, ulubioną oceną wystawianą dla niej przez
nauczycieli była trójka. Ani jej, ani jej rodzicom specjalnie nie zależało na
ocenach. W końcu to tylko gimnazjum, nic poważnego, jedynie czas przeznaczony
na robienie głupot. Bez problemu potrafiła sobie owinąć każdą napotkaną osobę
wokół palca, a ludzie nie umieli się jej sprzeciwić ani na nią gniewać.
Wystarczyło to do górowania nad innymi, bycia przewodniczącą klasy, z powodu
czego miała obowiązki z tym związane, ale z łatwością zrzucała je na innych.
Majka
była totalnym przeciwieństwem swojej przyjaciółki, oryginalność stała się jej
drugim imieniem. Wściekle czerwone włosy wyróżniały ją w każdym miejscu, do
którego się udała. Kolorowe soczewki i nietypowe, wręcz śmieszne ubrania
kształtowały wizerunek nieco szalonej dziewczyny. Kłócenie się z każdą
napotkaną osobą, szalone eskapady, a także nieobecności na lekcjach nie
przeszkodziły jej mieć na świadectwie ukończenia gimnazjum samych piątek i
szóstek, a także idealnych wyników na egzaminie gimnazjalnym. Była nieco
szaloną dziewczyną sukcesu. Nigdy nie widziała przeszkód, zawsze wierzyła, że
wszystko jest w zasięgu jej ręki.
Zaś
Magdalena była dla wielu osób najgorszą osobą z całej paczki. Od początku
gimnazjum regularnie farbowała włosy na czarno. Nikt nigdy nie widział jej w szkole
bez mocnego makijażu, przyjście do szkoły bez mnóstwa kosmetyków na twarzy
stanowiłoby dla niej grzech. Jej mocnym atrybutem była asertywność, nikt nie
miał szans w wyborze chociażby filmu w kinie, o wszystkim decydowała ona. Nie
pozwalała mówić do siebie inaczej niż ,,Magdalena”, bo uważała, że w innym
przypadku byłaby to zniewaga. W przeciwieństwie do swoich przyjaciółek miała
przechlapane u nauczycieli, nie lubili jej, z roku na rok ledwo zdawała. Ledwo
ją tolerowali, uważali za satanistkę, a także manipulatorkę przestawiającą
innych uczniów. W pewnym stopniu była nią, jak i również szkolnym medium.
Wiedziała wszystko o wszystkich i wszystkim, miała kontakt praktycznie z całą
szkołą. Mimo tego nigdy nie zdradzała przyjaciół. Nie mogła, nie potrafiła.
Natomiast
Kasia, pełna niewinności, potrafiła jednak zajść innym za skórę. Była
najładniejszą dziewczyną w paczce, ukrywała to pod maską subtelności. Nie
chciała się wyróżniać. Lubiła trzymać się na uboczu, uwielbiała chodzić
własnymi ścieżkami, nie przejmując się niczym; unikała ludzi, była dla siebie
jedynym wiarygodnym źródłem zaufania. Z pewnością to właśnie ona stanowiła
najbardziej odosobniony elemen grupy.
Filip,
jedyny chłopak, był z tej samej szkoły, rocznika, lecz z innej klasy. Chyba
najbardziej przystojny chłopak w całym gimnazjum, przez prawie całe trzy lata
uganiał się za różnymi dziewczynami, a dopiero po poznaniu Kasi postanowił się
nieco ustatkować, jednak ona się nim nie interesowała. Z powodzeniem u nich nie
miał problemu, u chłopaków również, peszyło go to nieco. Mimo wszystko nie
wiedział, czemu Kasia się mu opierała, a od dwóch miesięcy stanowiło to problem
jego nieprzespanych nocy. Chciał zrobić wrażenie tylko na niej. Dopiero w maju,
mimo swoich licznych atrybutów, postanowił do niej zagadać. Początkowo spotkał
się z odmową, lecz dopiero później za namową przyjaciółek zgodziła się na
spotkanie. Na osobności dostał kosza. Mimo to postanowił się nie poddawać,
zaprzyjaźniając się z przyjaciółkami dziewczyny. W tej sytuacji nie miała wyjścia,
musiała utrzymywać z nim kontakt, a może jednak chciała?
Katarzyna
zaczynała się szykować na umówione spotkanie, bo coraz mniej czasu jej
pozostawało. Zwykle makijaż lekceważyła, lecz od maja na spotkania ze swoją
paczką wykonywała go regularnie. Specjalnie dla tego jedynego chłopaka, z
którym się przyjaźniła. Mimo iż dała mu kosza, nadal coś dla niej znaczył,
skoro mu się spodobała. Dzisiejszego dnia też postanowiła się nieco wyszykować.
Sama nie wiedziała, czy on jej się podoba, mimo wszystko chciała dla niego
wyglądać ładnie. Nie pragnęła związków. Chciała się odizolować.
Postanowiła
jednak nie ucinać wszystkich znajomości, byłaby to ogromna strata. W jakimś
stopniu lubiła tych ludzi. Byli dla niej ważni, stanowili nieodłączną część
świata. Z tego powodu zgodziła się pójść na wakacyjne spotkanie. Nie chciała
ich stracić. Jej jedynym pragnieniem było wypoczęcie w wakacje.
Po
godzinie wnikliwych przygotowań postanowiła wreszcie wyjść, mając nadzieję, że
nie spóźni się na umówione spotkanie. Była sama w domu, nie miała pojęcia,
gdzie ostatnio rzuciła klucze. Nie miała wyjścia, nie mogła opuścić mieszkania
bez jego wcześniejszego zamknięcia, więc musiała je znaleźć. Po pięciu minutach
wnikliwych poszukiwań w końcu odszukała je na dnie ogromnej torebki, a byłoby
to ostatnie miejsce, gdzie poszukiwałaby zguby. Szybko je chwyciła i zamknęła
drzwi. Podeszła do windy, była na parterze. Pomyślała ,,szybciej będzie
schodami”, a zatem, nie chcąc czekać, ruszyła w ich stronę, a gdy już na nie
wbiegła, to zbiegała, przeskakując po dwa, trzy stopnie. Była już spóźniona
całe pięć minut, a dopiero wyszła z bloku. Pojawiło się proste pytanie: tramwaj
czy autobus? Szybka decyzja. Pomyślała ,,niech będzie autobus, za jego pomocą
szybciej dotrę na miejsce”. Miała do przejechania aż kilka ulic. Podbiegła pod
zadaszenie ławki nazywane przystankiem. Widząc autobus, szybko do niego
podbiegła, jakby to miało przyśpieszyć czas jego odjazdu. Skasowała kartę
miejską i usiadła blisko otwieranych drzwi. Mogłaby sobie włączyć piosenki
jednej ze swoich ulubionych artystek, Juliet Simms, lecz uznała, że to
się nie opłaca. Miała przed sobą zaledwie kilka minut podróży.
Autobus
szybko dotarł na miejsce. Miała już piętnaście minut spóźnienia. Droga już była
prosta. Należało przejść kilka metrów, potem przez pasy i zostało jedynie
wejście do kawiarni, w której umówiła się z przyjaciółmi.
Zauważyła
ich od razu. Dziewczyny jak zwykle wyszykowały się dla Filipa. Kasia upomniała
siebie w myślach, że nie była od nich lepsza. Chłopak jak zwykle prezentował
się świetnie. Nie był zainteresowany dziewczynami, z którymi siedział, Ola tym
razem nie podołała. Jako pierwszy wstał i podszedł przywitać się z Kasią.
Przytulił niespodziewającą się tego dziewczynę. Po chwili dziewczyny przylgnęły
do niego z zazdrości.
Pod jej
nieobecność pozwolili sobie na koktajle, lecz uznała, że nie ma sensu już
zamawiać jednego specjalnie dla niej, bo mieli pójść do kina, a im szybciej się
zabiorą, tym więcej filmów w kinie będą mieli do wyboru.
–
Magdaleno, co chciałabyś obejrzeć? – zapytała Ola.
– Skąd
mam wiedzieć? Przecież nie mam pojęcia, co grają.
– Ej,
dziewczyny, spokojnie – Filip starał się zapanować nad sytuacją, chcąc, aby
wszystko było znacznie prostsze. – Zaraz zobaczymy, co grają i razem wybierzemy
coś fajnego.
– Co
powiecie na komedię romantyczną? – zagaiła wesoło Maja.
– Błagam,
dziewczyny, wybierzcie coś, co mogę ja obejrzeć – poprosił jedyny chłopak w
paczce. – Żadnej komedii romantycznej nie zniosę.
I poszli
do kina na komedię, ale nie romantyczną, bawili się wyśmienicie. Zapomnieli o
kłótniach czy zazdrości. Mieli przed sobą całe lato. Postanowili umówić się na
następny tydzień.
Rozdział 111, tyle pisania :o
OdpowiedzUsuńTo jedynie rozdział trzeci, problem z trzcionką
Usuń