31 sierpień 2016 r.
Beztroskie
wakacje się kończyły, pozostał jedynie ostatni dzień. Chwile szczęścia i
swawoli liczono w sekundach, aby wydawało się, że trwają dużo więcej. Jeszcze
kilkanaście godzin i uczniowie szkół w Polsce będą musieli wstawać i szykować
się na uroczyste rozpoczęcie roku szkolnego. Jeszcze chwila zabawy i zacznie
się nauka. Katarzyna pójdzie do szkoły; dla niej miała być to nowa rzeczywistość,
zmiana znajomych, nauczycieli, otoczenia. Nowe życie, lepszy start, ostatnia
prosta do wybrania uniwersytetu. To już jutro.
Lecz
trzydziestego pierwszego dnia sierpnia można było się jeszcze pobawić. Ostatnie
minuty lata należą do doczesnych znajomych, zaś następny dzień i cały nowy rok
szkolny do tych jeszcze niepoznanych. Nadarzyła się okazja. Impreza kończąca
lato. Gdy Kasia dostała zaproszenie, nie zastanawiała się długo; uważało to za
dobry pretekst do wymknięcia się z domu, zabawienia się po raz pierwszy w
życiu.
Na
imprezie miało być ognisko, jedzenie i muzyka: organizator kupuje wszystko za
składki. Zaproszona została cała dawna klasa oraz ich znajomi, a także znajomi
znajomych. Chociaż balangi i melanże nie były w guście dziewczyny, to na tej
imprezie chciała być. Każdy o niej mówił. Idąc do spożywczaka, słyszała ludzi
szepczących o niej, również w sklepach z odzieżą nie było o niej cicho. Impreza
roku, a na pewno wakacji. Mega zabawa, tłum ludzi, dobra muzyka, obłędne jedzenie,
może poza ogniskiem, a także alkohol. To ostatnie jednak jej nie zachęcało. Nie
pila. Nigdy. Jednak bała się oceniania z powodu swojej abstynencji. W głębi
duszy chciała spróbować, bała się jednak, że odleci przy kimś, a nie chciała
powtarzać błędów ojca.
Przeszukując szafę i przewracając milion obecnych w niej ubrań, Kasia
myślała o imprezie: o tym, jak będzie, jak się zachowa, rozważała każdą
możliwość. Doskonale wiedziała, że było to głupie; marnowała czas, a przecież
musiała się wyszykować. Dobranie ubrania stanowiła dla niej problem; wiedziała,
że na imprezie pojawi się mnóstwo przystojnych chłopaków, ale też trzy razy
tyle dziewczyn wymalowanych i odstrojonych specjalnie dla nich. Wszystko
skończy się tym, że całe towarzystwo będzie pijane, a ona potulnie popodpiera
sobie ścianę, której nie będzie, chyba że jest tam jakaś altanka. Myśląc o
ubiorze swoich rówieśniczek, wyciągnęła z szafy czarne dżinsy, idealny ciuch na
każdą okazję. ,,Będą idealne, nie dam im się!", pomyślała. Dopiero teraz
zaczął pojawiać się problem pt. ,,Co zrobić z górą?". To właśnie ona
stanowiła największe wyzwanie. Zwykle Kasia nie miała problemu z doborem
ubrania, być może się tym nie przejmowała; po prostu starała się wtopić w tło,
niczym się nie wyróżniać z tłumu. Tym razem chciała się wyszykować, bo to tego
dnia zacznie się jej wstęp do nowej szkoły, pod warunkiem, że na imprezie
pojawią się znajomi z liceum. Ten wieczór miał być jej wizytówką.
Katarzynie
nie pozostało już wiele czasu. Całe szczęście, że zdążyła się umalować, jednak
nie była jeszcze kompletnie ubrana; pozostała nieszczęsna góra. Po raz kolejny
otworzyła szafę. Nic konkretnego nie wpadło jej w oczy. Kilka bluzek, jakiś
sweter. „Cóż, na pewno nie jest to szafa na miarę Jessiki Mercedes",
pomyślała. Jednak się czegoś od blogerek modowych nauczyła. ''Najważniejszy
jest dobór kolorów". Pomyślała nieco i zdecydowała, że najlepszym ubiorem
będzie bluzka takiego samego koloru jak spodnie, czyli czarne. Jak postanowiła,
tak zrobiła. Szybko założyła przygotowane ubrania, dobierając do nich bluzę,
również w najciemniejszym kolorze, jaki istnieje.
Dziewczyna
postanowiła w końcu wyjść z domu. Wzięła klucze, założyła buty i na odchodnym
krzyknęła:
– Mamo!
Wychodzę! Późno wrócę! – Po czym znikła na klatce schodowej, głośno trzaskając
drzwiami. Równym tempem zbiegła po schodach, już dawno temu zmęczyła ją zabawa,
jaką była jazda windą. Wyszła przed blok, gdzie czekały na nią dziewczyny; przywitały
się, a następnie Ola zabrała głos:
– Filip
będzie już na nas czekał na miejscu.
– Zmęczył
się staniem – dogryzła Magda chłopakowi, który nie miał w tej chwili szansy się
obronić.
– Bardzo
śmieszne – odparła nieco speszona Katarzyna.
–
Chodźcie, aż tak długie spóźnienia nie są fajne.
Dokładnie
wtedy podjechał autobus, a dziewczyny, nie tracąc chwili, wsiadły do niego,
kasując karty, po czym udały się na sam jego tył. Czekała je dwudziestominutowa
podróż. Z każdą mijającą minutą denerwowały się coraz bardziej przedłużającym
się spóźnieniem. Już dawno powinny być na miejscu. Jednak ustaliły, że
„modnie" będzie się nieco spóźnić. Na szczęście pojazd nie poruszał się z
możliwie najmniejszą prędkością; parne powietrze autobusowe im dzisiaj nie
dokuczało, nie było ani za gorąco, ani za zimno. Można było odetchnąć pełną
piersią.
Dziewczyny, w przeciwieństwie do Kasi, wystroiły się w sukienki i
spódnice, a mocny makijaż był widoczny, ale przecież o to chodziło dzisiejszego
wieczoru, aby się bawić i świetnie wyglądać. Jednak nie były pewne, czy uda im
się zaczarować innych.
Po
spodziewanych dwudziestu minutach dojechały na przystanek. Pozostało im
znalezienie miejsca, gdzie miała się odbyć impreza. Szukając, rozmawiały o
nieistotnych sprawach, bzdetach. Dosyć szybko dotarły do celu. Wchodząc w
przestrzeń, zostały mocno zaskoczone na widok ich najlepszego kolegi, który
najwidoczniej nie był sobą. Filip upił się, bluźnił i chamsko próbował podrywać
dziewczyny.
Kasia i
jej przyjaciółki były w szoku. Filip? On się upił? Wręcz niemożliwe, był
przykładną, radosną osobą. Nigdy nie pił, chyba że okazjonalnie lampkę
szampana. Nadal w to nie wierzyły, do czasu, kiedy do nich podszedł,
wypowiadając słowa, które traciły odpowiednie brzmienie, a także niektóre
samogłoski i spółgłoski.
– Hej –
przywitał się – czekałem na was.
– Było
tyle nie pić.
–
Kasieeeńko, nie chciałem, tak wyszło. Nic już nnie pporadzisz.
–
Zamilcz. – Dziewczyna musiała ochłonąć. Zaskoczył ją, nie chciała wyjść przy
innych na złośnicę. Sprawił jej zawód, specjalnie się dla niego umalowała, a on
był pijany.
– Ej,
nie chciałem, naprawdę.
Próbowała się opanować, nie chciała ukazać złości, musiała pobyć sama,
ochłonąć. Wściekła na chłopaka usiadła na huśtawce, to mogło ją odstresować.
Oddając się melancholii, zastanawiała się, co ma zrobić w tej sytuacji. Lubiła
tego chłopaka, był jej przyjacielem, a teraz sobie popił. Zawiódł ją, utracił
zaufanie; przyznała, że miała o nim lepsze zdanie. Zganiła siebie w myślach.
Nie był jej nic winien. Przerwała swoje rozważania, gdy podeszło do niej dwóch
chłopaków.
– Hej –
przywitali się.
– Hej.
– Może
trochę napoju? – zapytał jeden z nich i dodał: – Oczywiście tego nie dla
dzieci. Chcesz?
– Jasne.
Podali
jej, a ona odeszła. Nie chciała pić alkoholu, ale wiedziała, że jeżeli nie
weźmie plastikowego kubeczka, nie dadzą jej spokoju, a jakieś dziecinne
przezwisko przylgnie do niej na stałe. Wolała wziąć alkoholowy napój. Potem
wstała. Po przejściu odpowiedniej odległości, z której dwóch chłopaków nie
mogło już jej zobaczyć, wylała zawartość kubka, a sam plastik wyrzuciła do
pobliskiego, prowizorycznego kosza składającego się jedynie z samej folii.
Dzięki nim miała przynajmniej co robić, a chwilę później już jej się nudziło.
Postanowiła wrócić do Filipa, wesprzeć go, a nie na niego wrzeszczeć.
Gdy tylko
ją zobaczył, zaczął:
– Kasia,
nie chciałem. Pozwól mi się wytłumaczyć.
– Skoro
już chcesz, to możesz spróbować.
– Wiesz,
ostatnio wszystko się zmieniło. Odrzuciłaś mnie, przez wakacje nie miałem z
tobą ani dziewczynami kontaktu. Potrzebowałem towarzystwa, zagojenia bólu.
Dzisiaj nieco przesadziłem. Jednak nie poddam się. Sprawię, że odzyskam twoje
zaufanie. Udowodnię, że jestem ciebie wart, będę walczył. Poczekam, nawet
dziesięć lat.
– Filip,
jesteś pijany, nie jesteś sobą. – Dziewczyna była przerażona usłyszanymi
słowami, starała się to wyrzucić z pamięci, na próżno, pamiętała wszystko.
– Kaśka...
–
Spokojnie, teraz pójdę po dziewczyny i odprowadzimy cię do domu. Nie możesz
wracać sam w takim stanie.
Jak
powiedziała, tak zrobiła. Nie chciała wracać z nim sama, lecz mieć oparcie.
Idealną osobą do takiej podróży była Ola. Oczywiście zapytała wszystkie
dziewczyny, czy z nią pójdą, lecz odmówiły, bo w sumie dobrze się bawiły.
Wróciła z nią do Filipa.
–
Siemka, Filipek – przywitała się dziewczyna.
– A
gdzie reszta?
–
Daleko, nic ich nie obchodzisz. – Po tych słowach się zaśmiała. – Popiło się?
Pamiętaj, następnym razem z umiarem. Biedna Kaśka musiała się nad tobą
zlitować. Wstawaj! Pomogę jej, znajcie, ludzie, moją litość! No już, wstawaj,
pójdziemy do domu.
–
Nie chcę wam robić problemów – wypowiedział te słowa z trudem.
–
Przestań, i tak mi się nie podobało, a Kaśka to Kaśka.
– Ej,
ja również nie mam nic do zrobienia tutaj – odezwała się sama zainteresowana.
–
Idziemy!
Olka
przez całą drogę paplała, podtrzymywała grobową atmosferę, której ciężko się
było rozrzedzić, nie dopuściła nikogo do głosu. Szli powoli, Filip mieszkał
jedynie kilometr dalej. Zważając na zaistniałe okoliczności, postanowili się
przejść. W Warszawie, gdzie jest mnóstwo środków transportu publicznego, takie
spacery są wysoce wskazane.
Po
odprowadzeniu chłopaka dziewczyny zdecydowały, że zostaną u niego na chwilę.
Filip nie był śpiący, lecz rozbawiony, zaczynał czuć się coraz lepiej.
-Dziewczyny, nie idźcie jeszcze – poprosił – chyba, że musicie.
– Muszę,
ale dopiero na dwunastą. A Ty, Kacha?
– Hmm,
mama pewnie śpi, nie zauważy mojego braku – odpowiedziała smutno dziewczyna.
– A tata?
– Hmm... – W
jej oczach pojawiły się łzy, lecz nikt z obecnych tego nie zauważył, co
pozwoliło je dokończyć ledwo rozpoczęte zdanie: – Pewnie siedzi pod
monopolowym.
Po
wypowiedzianych słowach zapadła długa cisza, nikt nie wiedział, co ma
powiedzieć, jak odnieść się do zaistniałej sytuacji. Temat nie został
zakończony, brakowało już słów. Na odsiecz zagubionym nastolatkom przyszedł
dzwonek.
– Idę
otworzyć – powiedział Filip, po czym wstał, lekko kołysząc się na boki. Silne
zawroty głowy sprawiły, że ledwo utrzymał się przed upadkiem, przed którym
uratowały go dziewczyny, przychodząc z pomocą. Oparł się na nich, razem ruszyli
do drzwi, aby otworzyć niespodziewanemu gościowi dobijającemu się do nich.
Kasia jako
pierwsza podeszła do drzwi, otworzyła je, po czym odsunęła się ze zdziwieniem.
Ujrzała za nimi ciemnego blondyna, z pociągłą twarzą oraz głębokimi,
niebieskimi oczami. Po prostu zobaczyła ideał chłopaka, wręcz anioła. Jednak to
nie przyciągało jej uwagę, lecz zarost, kolczyki w uszach oraz liczne tatuaże.
Zamiast bluzy narzucił na koszulkę dżinsową kamizelkę z krótkimi rękawami. Nie
wiedziała, kim jest, przez co zaczynała się go obawiać.
– Co ty
tutaj robisz? – zapytała pełnym obawy głosem.
– O to samo
mogę ciebie zapytać.
Wtedy
Filip z Olą podeszli do drzwi, a gdy chłopak zobaczył osobę stojącą obok Kasi,
przedstawił ją dziewczynie.
– Kasia,
to jest mój brat Aleks.
Zaniemówiła, nie spodziewała się tego. Do tej pory myślała, że Filip
jest szczęśliwym jedynakiem. Nie byli do siebie podobni. Wprost przeciwnie;
byli jak ogień i woda.
– Ej,
dziewczyny. Sorry, ale musicie spadać. – Aleks przemówił po raz kolejny. –
Filipie, rodzice będą tutaj za dwadzieścia minut.
– Odprowadzę
was – zaoferował swoją pomoc Filip.
– Nie ma
takiej potrzeby. – Dziewczyny porozumiewawczo na siebie spojrzały, założyły
buty, szybko się pożegnały i wyszły.
Po drodze
ponownie rozpoczęła się rozmowa.
–
Wiedziałaś, że on ma brata? – zapytała Ola.
– Nie miałam
pojęcia, ale patrz, twój autobus! Biegnij! – wykrzyknęła dziewczyna. Było to
zrozumiałe, kolejny był za godzinę, nikt nie chciałby tyle czekać.
Światła
autobusu ograniczyły widoczność dziewczynie, która szepnęła koleżance kilka
słów na pożegnanie i cierpliwie ruszyła na następny przystanek, by nie stać
bezczynnie w miejscu.
Godzinę
później wchodziła już do domu. Panowała w nim cisza. Dziewczyna cichutko
kroczyła, nie chciała budzić mamy, która pewnie już spała. Jednak zobaczyła
światło. Weszła w głąb mieszkania, gdzie w kuchni przy stole zobaczyła mamę,
która płakała.
– Mamo? –
zapytała cichutko.
Odpowiedziała jej cisza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz