Polecany post

,,Szeptem" Becca Fitzpatrick

Tytuł: ,,Szeptem” Autor: Becca Fitzpatrick Wydawnictwo: Moondrive Tłumaczenie: Paweł Łopatka Liczba stron: 336 Data wydania...

sobota, 3 października 2020

K.A. Linde ,,Dziewczyna mojego brata"

Tytuł: ,,Dziewczyna mojego brata"
Autor: K.A. Linde
Tłumacz: Anna Marie Szulc
Wydawnictwo: Burda Media Polska
Liczba stron: 342
Data wydania: 27.09.2017 r.

Niestety mam tak, że często nabieram ochoty, aby zapoznać się z powieściami, które znam tylko z opisu. Tak było z ,,Dziewczyną mojego brata". Książkę tę wypożyczyłam już rok temu, ale niestety nie udało mi się jej przeczytać. W tym, zwłaszcza po maturze postanowiłam czytać wszystko nie tylko, co jest popularne i mnie ominęło, ale także to, co wcześniej planowałam. Wypożyczyłam więc tę książkę ponownie i tym razem przeczytałam.
Tytuł tej książki wskazuje na bardzo wiele, właściwie jest największym spojlerem.

Emery robi doktorat w Austin, ma chłopaka, który jest wykładowcą na jej uczelni i w części odpowiada za pracę doktorancką kobiety. (Brzmi jak typowy romans. Prawda?). Jednak już na pierwszych stronach powieści wszystko się rozsypuje. Dziewczyna dowiaduje sie, że jej chłopak ją zdradza, co powoduje, że podejmuje jedyną słuszną decyzję - zrywa z nim. Emily wyjeżdżając z Austin, żegna się także z tytułem doktoranckim. Planuje przez najbliższy czas zamieszkać w swoim rodzinnym mieście u ciężarnej siostry, spędzając czas z siostrzenicą, wspierając siostrę przed czekającym ją porodem i zabawiając się z rozrywkową przyjaciółką, Heidi. To właśnie dzięki Heidi spotyka Jensena, brata chłopaka, z którym chodziła w szkole średniej. Problem jest jeden. Jensen i Emery są sobą zainteresowani.

Brzmi dość prosto, ale jest naprawdę ciekawie. 

Chociaż faktycznie fabuła jest dość przewidywalna i z góry wiadomo, jak takie książki się kończą. Jednak było coś w niej, co mnie zaskoczyło. Pewien nieoczekiwany zwrot akcji, którego się  nie spodziewałam, ale wypadł całkiem dobrze.

Oczywiście styl i język w ,,Dziewczynie mojego brata" są dość przeciętne. Nawet nie wiecie, jak bardzo chciałabym, aby  książki obyczajowe, młodzieżowe i romanse miały nieco wyższy styl, który z pewnością sprawiłby, że czytanie nie tylko powieści Linde, ale także innych byłoby o wiele przyjemniejsze.

Niestety postacie nie przyciągnęły mnie do siebie, jest o nich dość mało informacji, właściwie autorka podała same ogólniki. Chętnie poznałabym siostrę Emery, która wydaje się ciekawą postacią i chyba to właśnie o nie możemy się najwięcej dowiedzieć.

Wcześniej byłam pozytywnie nastawiona na czytanie kolejnych części, teraz nie jestem pewna, czy zorganizuję sobie odpowiednie ilości czasu na ich czytanie. Niemniej jest to książka dobra na jeden wieczór, na chwilowe oderwanie. 



środa, 23 września 2020

Wiedżmińskie opowiadania, czyli ,,Ostatnie życzenie" i ,,Miecz przeznaczenia" Andrzeja Sapkowskiego



Tytuły: ,,Ostatnie życzenie", ,,Miecz przeznaczenia"
Autor: Andrzej Sapkowski
Wydawnictwo: Supernowa
Liczba stron: 332, 400
Daty premier: 06.10.2014 r.

Bardzo długo można mnie przekonywać do przeczytania książki, obejrzenia filmu lub serialu. Zwykle polecanymi dziełami jestem oczarowana. Jednak trzeba się natrudzić albo poświęcić wiele czasu, namawiając mnie na coś. ,,Grę o tron" zaczęłam oglądać po zawarciu paktu w związku, z którym dana osoba miała obejrzeć ze mną pierwszy odcinek ,,Riverdale". Ekranizacja "była strzałem w dziesiątkę" (oczywiście oprócz ostatniego sezonu). Do zaczęcia przygody z produkacjami marvelowskimi także zostałam w podobny sposób zachęcona. Osoba, która mnie namawiała do obejrzenia ,,Iron Mana" zaoferowała, że gdy zapoznam się z tym filmem, ona zobaczy ze mną to, co ja chcę, nawet komedię romantyczną (uwierzcie, że to z jej strony było ogromnym wyrzeczeniem). Niestety nie doszło do tego, gdyż po pierwszej części ,,Iron Mana" powiedziałam: ,,Chcę drugą część"). Powinno to być wystarczającym dowodem na to, iż warto czytać/oglądać dzieła, które poleca ta osoba, lecz trochę o tym zapomniałam. Co tak naprawdę sprawiło, że zdecydowałam się na zapoznanie z Geraltem z Rivii? Przeczytanie książek Sapkowskiego przez mojego brata, który codziennie mnie na to namawiał. Czynnikiem sprzyjającym była także matura z polskiego, na której mógł się pojawić temat związany z fantastyką. Tak w skrócie, to właśnie dlatego sięgnęłam po wiedźmina.
Przedsmakiem do właściwiej akcji, dziejącej się w świecie wykreowanym przez Andrzeja Sapkowskiego są dwa tomy opowiadań ,,Ostatnie życzenie" i ,,Miecz przeznaczenia".

,,Ano cóż, paskudny otacza nas świat - mruknął wreszcie. - Ale to nie powód, byśmy wszyscy paskudnieli. Dobra nam trzeba."

Geralt z Rivii to wiedźmin zabijający potwory na zlecenie, oczywiście za pieniądze. Chyba nie ma tutaj osoby, która nie kojarzyłaby słynnego ,,Grosza daj wiedźminowi". 
O czym są te dwie książki? Oczywiście o przygodach  Geralta,  czarodziejach, ludziach, elfach i oczywiście o  potworach. 

Czy ciągłe zabijanie potworów może ciekawić? Oczywiście! Każda sytuacja przedstawiona  w wiedźmińskich opowiadaniach jest zupełnie inna, a każde opowiadanie, jakby ciekawsze od tego poprzedniego.

Ponadto są także inni bohaterowie. Jednym z nich jest Jaskier, którego praktycznie w ,,Ostatnim życzeniu" nie ma, lecz w kolejnym tomie pojawia się dość często. Mężczyzna jest trubadurem i przyjacielem Geralta. Jestem pewna, że gdy już go bardziej poznacie w ,,Mieczu przeznaczenia", to z pewnością go polubicie. Czasami potrafi być nieco irytujący, jednak właśnie na tym polega jego urok.


Postacią wartą wspomnienia jest także Jennefer, czarodziejka, do której wiedźmin udał się po pomoc. Oczywiście z Jennnefer w tych dwóch pierwszych tomach nic nie jest takie, na jakie wygląda, więc opowiadania z czarodziejką są podróżą w  nieznane, pełną wielu niespodziewanych zakrętów.

,,O miłości wiemy niewiele. Z miłością jest jak z gruszką. Gruszka jest słodka i ma kształt. Spróbujcie zdefiniować kształt gruszki."

Została jeszcze jedna postać, która będzie zajmowała coraz więcej miejsca na stronach wiedźmińskich książek - Ciri. Nie chcę o niej zbytnio pisać, gdyż mogę znacznie umniejszyć przyjemność i zaskoczenie, gdy będziecie czytać książki Sapkowskiego. 

Te dwa pierwsze tomy wiedźmińskiej serii są zbiorami opowiadań przygód Geralta. Wielu osobom sprawia to problem, albowiem pojawia się wrażenie, iż Sapkowski zbyt  szybko kończy dane opowiadanie. Muszę przyznać, że czułam się z tym komfortowo, ale ja często czytałam kilka książek w tym samym czasie, więc zmienianie czasu i miejsca akcji nie stanowiło dla mnie problemu. Jednak pod tym względem zdecydowanie lepiej wypadły opowiadania z ,,Miecza przeznaczenia", gdyż były dłuższe i stanowiły zapis działań wiedźmina. Natomiast przygody Geralta z ,,Ostatniego życzenia" przeplatały wydarzenia ze świątyni Melitele, nad którą pieczę sprawowała Nenneke.


Bardzo dobre wrażenie robią także bohaterowie. Każda z głównych postaci jest genialnie wykreowana i charakterystyczna, tak że nie pomylicie jej z żadna inną. Owszem po dwóch pierwszych tomach jest już sporo bohaterów, lecz znaczna ich część jest martwa, więc nie ma co się martwić o zabłąkanie w wiedźmińskiej serii.

Zbiory opowiadań są świetnie rozplanowane, odpowiednio dopracowane. Oprócz przygód Geralta porwał mnie styl Sapkowskiego. Genialny. Nie jestem pewna, bo nie znam twórczości wszystkich pisarzy i pisarek, ale chyba żaden współczesny polski  autor nie pisze tak dobrze.

W wiedźmińskich opowiadaniach spotkałam się ponownie ze wspaniałymi baśniami, bajkami, bądź legendami. Albowiem Sapkowski przerobił je na swój sposób. Uważam to za nietuzinkowy pomysł. Owszem, pojawiają się retellingi, ale zwykle dość szybko nudzą. Jednak tutaj  z potworami, klątwami i oczywiście z Geraltem stanowiły intrygujące połączenie. 

Jeśli zastanawiacie się, czy przeczytać wiedźmińską serię, śmiało sięgajcie po książki. Niczego w kwestii książek nie żałuję tak bardzo, jak tego, że tak późno poznałam twórczość Sapkowskiego, no może oprócz przeczytania serii ,,The perfect game"








,,Mówią, że milczenie jest złotem. Może. Nie wiem, czy jest aż tyle warte. W każdym razie, ma swoją cenę. Trzeba za nie zapłacić."





.

sobota, 12 września 2020

Czy można być za starym na bajki od Disneya? #anastazja

Nie myślałam, że przed tym, zanim będę miała własne dzieci, zobaczę coś od Disneya. Jednak przeglądając Instagram polskiej piosenkarki, dowiedziałam się, że jedną z jej ulubionych bajek od Disneya jest ,,Anastazja". Zdziwiło mnie to, bo nawet nie wiedziałam, że istnieje taka bajka, a myślałam, że produkcje Disneya są mi dobrze znane.  Postanowiłam nadrobić zaległości i obejrzeć ,,Anastazję", nie zagłębiając się w jej opisy, zwiastuny bądź recenzje. To była dobra decyzja. Dosyć często recenzje,  zwiastuny, czy opisy zdradzają niemalże całą treść książki bądź filmu. Jednak w tym przypadku opis i inspiracja twórców przyczyniłaby się zwiększenia chęci obejrzenia ,,Anastazji".

 

Akcja ,,Anastazji" dzieje się w Rosji, oczywiście inspiracja też jest związana z Rosją, a dokładniej z rodziną carską. Na początku XX wieku Rosjanie byli niezadowoleni z systemy władzy, sytuacji gospodarczej, czy administracji, która była znana z korupcji.  Także I Wojna Światowa spowodowała, że życie Rosjan się pogorszyło. Brakowało nie tylko żywności, ale także rąk do pracy. Dodatkowo armia rosyjska także poniosła klęskę, m.in. tracąc Królestwo Polskie. W 1915 roku car Mikołaj II postanowił objąć dowództwo nad armią, natomiast rządzenie Rosją pozostawił carycy Aleksandrze, która chętnie słuchała "porad" Rasputina. Rasputin był uważany za jasnowidza, egzorcystę, uzdrowiciela, a także kaznodzieję. Miał nawet grono zafascynowanych nim ludzi. W 1905 roku zaprezentowano mężczyznę na dworze carskim, aby pomógł choremu na hemofilię carewiczowi Aleksemu. Kilka razy udało się Rasputinowi zatamować krwotok młodego carewicza. Nagrodzono go za te czyny specjalnym miejscem na dworze carskim, co pozwoliło mu na częste przebywanie w otoczeniu carskiej rodziny. Rasputin był w przyjacielskich relacjach z wielkimi księżnymi i małym Aleksym. Caryca Aleksandra liczyła się ze zdaniem mężczyzny, dzięki temu miał szansę wpływać na polityczne sprawy Rosji, a nawet wybierać osoby zajmujące wysokie stanowiska w rosyjskim rządzie.  Pozwoliło mu to zniszczyć swoich wrogów. Jednak decyzje Rasputina nie były zbyt dobre, w rządzie zasiadali w większości ludzie niekompetentni. Znaczna część społeczeństwa nienawidziła Rasputina, który wręcz pogłębiał antycarskie nastroje. Po pewnym czasie postanowiono pozbyć się mężczyzny, miano także nadzieję, iż jego odcięcie od carskiej rodziny poprawi jej wizerunek. Rasputina poczęstowano zatrutym winem oraz ciastem. Nie skosztował jednak ciasta, a trucizna z wina nie działała na niego. Książę Feliks nie był zadowolony z niepowodzenia spisku, postanowił zabić Rasputina przy użyciu pistoletu. Strzelił mężczyźnie w pierś. Zamachowcy jednak błędnie stwierdzili zgon. Rasputin otruty i z kulą w piersi rzucił się na Jasupowa, wyszedł na zewnątrz, gdzie strzelał do niego Pyruszkiewicz. Rasputin przeżył, nawet gdy otrzymał dwa strzały - jeden w plecy, drugi w głowę. Nie uśmierciły go także uderzenia gumową pałką. Ledwo oddychał, gdy związali go, obciążyli łańcuchami i wrzucili do lodowatej rzeki. Rasputin jednak nie miał powodu mścić się na Romanowach, lecz na swoich oprawcach. Skąd więc legenda o zemście? Z pseudoproroctwa Rasputina, wedle którego wraz ze śmiercią mężczyzny upadnie także dynastia. Morderstwo Rasputina nie spowodowało zaniku zastrzeżeń, co do carskiej rodziny. W Rosji coraz częściej wybuchały strajki, a w końcu także rewolucja lutowa. Jednym z jej skutków była abdykacja cara Mikołaja II - zakończenie panowania dynastii Romanowów. Historia Romanowów nie skończyła się wraz z abdykacją cara - skonfiskowano majątek rodziny, a jej członków umieszczono w areszcie domowym. W nocy z 16 na 17 lipca w 1918 roku zamordowano carską rodzinę oraz jej służbę. Zwłoki władców zostały przewiezione do lasu, poćwiartowane i wrzucone do nieczynnego szybu opuszczonej kopalni. Gdy odnaleziono ich szczątki, brakowało ciał Aleksego i Anastazji lub Marii. Stąd wzięła się legenda o przeżyciu Anastazji, a także pomysł na produkcję filmu. Już po powstaniu ,,Anastazji" znaleziono brakujące szczątki dziewczynki. Jednak wcześniej wiele osób podawało się za zaginioną Anastazję bądź młodego carewicza, czy wielką księżną Olgę. Jednak to właśnie odnalezionych Anastazji było najwięcej, była najmłodszą córką cara, a ponadto jej imię oznacza wskrzeszenie. Ważne jest także to, że jej szczątek nie można było odnaleźć. Inspiracją wytwórni do wykorzystania historii Anastazji w filmie było także pewne wydarzenie. W 1920 roku, w Berlinie wyłowiono z wody niedoszłą samobójczynię, trafiła do szpitala, a  później do szpitala psychiatrycznego. Nazywaną ją tam ,,Panną niewiadomą", gdyż przez wiele miesięcy nie odzywała się do nikogo. Gdy w końcu przemówiła, przedstawiła się jako Anastazja Nikołajewna Romanowa, cudownie uratowana córka cara Mikołaja II. Zwrócono uwagę na jej podobieństwo do carówny - błękitne oczy, rudo-blond włosy i zniekształconą lewą stopę. Przeprowadzono również pewną ekspertyzę, według której Anna Andersen miała być Anastazją. Część krewnych i przyjaciół prawdziwej Anastazji odwiedziła dziewczynę, lecz szybko zmieniali zdanie, co do jej autentyczności. Ich zdania były niejednoznaczne, często zmieniane. Annie przeprowadzono także test opracowany przez jednego z kuzynów Anastazji, według niego tylko prawdziwa córka cara mogła poprawnie odpowiedzieć na zadane pytania. Większość odpowiedzi była poprawna. Andersen zwróciła się do sądu o uznanie jej za córkę cara oraz przyznanie prawa do majątku carskiego. Krewni Anastazji wynajęli detektywa, okazało się, że dziewczyna tak naprawdę jest Franciszką Szankowską, robotnicą fabryczną spod Gdańska. Anna nie potrafiła mówić po francusku i rosyjsku, co tłumaczono to traumą. Nikt nie potrafił udowodnić, że Anna nie jest Anastazją, ale ona sama także nie potrafiła przekonać ludzi, że nią jest. Po śmierci Anderson i odnalezieniu szczątków Romanowów porównano ich DNA i nie wykryto pokrewieństwa. Natomiast DNA Anny zgadzało się z próbką pobraną od krewnej Szankowskiej - wykryto pokrewieństwo.

 

A jak wyglądała bajka?

Dynastia Romanowów obchodzi uroczyście 300. rocznicę objęcia władzy w Rosji. Z tej okazji wydano wystawny bal. Wszystko miało być pięknie, oprócz wyjazdu po nim babki Anastazji do Paryża. Kobieta podarowała dziewczynce pozytywkę oraz obietnicę spotkania w Paryżu. Na balu pojawia się także Rasputin, pragnący zemścić się na carskiej rodzinie za swoją niedolę. Dochodzi do wybuchu rewolucji, którą przeżywa jedynie Anastazja z babcią. Jednak próbując dostać się do pociągu, dziewczynka gubi się i zostaje w Sankt Petersburgu.

Właściwa akcja filmu rozpoczyna się kilka lat później, gdy Anastazja znana jako Ania opuszcza sierociniec. Nie zna jednak swojej przyszłości, a jedyną wskazówką, dzięki której może dowiedzieć się czegoś o sobie jest naszyjnik z wygrawerowanym napisem ,,Razem w Paryżu". To właśnie przez niego dziewczyna postanawia wyruszyć do stolicy Francji.

Tymczasem trwają poszukiwania niekoniecznie Anastazji, lecz dziewczyny do niej podobnej, którą babka Anastazji mogłaby uznać za swoją wnuczkę, a osobie, która by do niej przyprowadziła dziewczynę, przyznać nagrodę. Zajmują się tym Dymitr i Vlad. To właśnie na nich trafia Anastazja.

Jeszcze ostatnio nawet nie byłabym skłonna pomyśleć, że aż tak dobre wrażenie wywrze na mnie animowany film od Disneya. A jednak pojawiła się ,,Anastazja" i mała, nieco przekształcona dawka historii.

Bajki zwykle wydają się nudne, ta taka nie była. Z każdą minutą pojawiało się coraz większe zaciekawienie, a oglądanie ,,Anastazji" wprawiało mnie w lepszy nastrój.

Droga dziewczyny była ciężka, dzięki temu mogliśmy zobaczyć jej charakterystyczny charakter. Anastazja była też wspaniałą, silną emocjonalnie, dążącą do celu postacią kobiecą.

Inni bohaterowie także byli świetni. Dobrze wspominam Dymitra, który udowodnił swoją wartość i niesamowitego psa - Muszkę, pomagającego w wielu kryzysowych sytuacjach.

Duże znaczenie w tej historii odegrały małe drobiazgi, takie jak naszyjnik, pozytywka, rysunek, czy właśnie Muszka. Część z nich stanowiła odzwierciedlenie tych z prawdziwego dworu carskiego.

Anastazja uświadomiła mi, że, nawet gdy wszystko wydaje się stracone, rzeczywistość może być pełna pięknych barw, a podążanie za własnymi pragnieniami i marzeniami może i powinno być czymś właściwym i obfitującym w radość. Oczywiście warto też się otworzyć na prawdziwą miłość.






wtorek, 14 lipca 2020

Beth O'Leary ,,Współlokatorzy"

Tytuł: ,,Współlokatorzy”
Autor: Beth O’Leary
Wydawnictwo: Wydawnictwo Albatros
Tłumaczenie: Robert Waliś
Liczba stron: 432
Data premiery: 15.05.2019 r.

Przez ostatnie pół roku czytałam jedynie klasykę, w tym lektury do matury. Natomiast książki popularne, obyczajówki, fantastyka, kryminały, właściwie wszystko oprócz klasyki błędnie uważałam za stratę czasu. Obiecałam sobie, że tydzień przed maturą zacznę czytać Wiedźmina, natomiast od razu po egzaminie dojrzałości rozpocznę swoją przygodę z książką Beth O'Leary.

Dlaczego ,,Współlokatorzy"? Jest to chyba jedyna książka, o której było tak głośno na Instagramie, czy Facebooku. Właściwie z opinii, które mi się wyświetlały, żadna nie była negatywna. Każdy, kto wypowiadał się o tej książce, był nią zafascynowany.

Fabuła? Dość prosta. Dwójka bohaterów - Tiffy i Leon z powodu kłopotów finansowych postanawiają razem zamieszkać. Jednak nie odbywa się to na zwyczajnych warunkach. Tiffy w mieszkaniu ma przebywać w godzinach wieczornych i nocnych, a Leon w dziennych. Ponadto weekendy w mieszkaniu należą do Tiffy. Dlaczego? Ta dwójka nie przyjaźni się, są wręcz nieznajomymi, natomiast Leon ma dziewczynę, co sprawia, że mieszkanie z inną kobietą wydaje się niedorzeczne. Co oprócz tego pozwala im na dzielenie mieszkania w takich godzinach? Oczywiście praca. Leon jest pielęgniarzem i pracuje na nocnych dyżurach, natomiast weekendy spędza u swojej dziewczyny Kay. Tiffy jest redaktorką niszowego wydawnictwa i pracuje w normalnych godzinach, ale zarobki i pewne zobowiązania finansowe nie pozwalają  jej na samodzielne wynajęcie mieszkania. Czy ich wspólne mieszkanie ma rację bytu?


Początkowo miałam pewien problem z fabułą tej książki, była dość nudna, niewciągająca.
Tiffy wydawała mi się typową bohaterką, z  pewnością przypominała Lou Clark z ,,Zanim się pojawiłeś" Jojo Moyes. Wręcz miałam wrażenie, że w postaci Tiffy nie ma nic zachęcającego. Jednak, wraz z mijającą ilością stron, coraz bardziej podobali mi się ,,Współlokatorzy" i ich bohaterowie. Coraz trudniej było mi się oderwać od tej powieści.
Im bliżej poznawałam Tiffy, tym bardziej ciekawą i przystępną osobą się stawała. Zaczęłam dostrzegać jej dobre strony, chociaż niektóre jej przyzwyczajenia nadal mnie irytowały, m.in. dzielenie się każdym szczegółem życia z przyjaciółmi. Owszem, w wielu chwilach było to potrzebne, natomiast w innych drażniło. Przyjemne było nawet "zaśmiecanie mieszkania", dzięki Tiffyy nabierało ono charakteru, nie tylko dla mnie, ale także dla Leona. Bez przedmiotów dziewczyny, mieszkanie wydawałoby się puste.

Natomiast rozdziały poświęcone Leonowi, od początku czytania uważałam za wartościowe, wiele wnoszące do fabuły. Leon dzięki swojej pracy pielęgniarza spotykał wiele ciekawych osób, m.in. małą Holly, czy pana Prior, tworzącego szaliki i wspominającego wojenną przeszłość. To właśnie pacjenci byli jednymi z niewielu osób, z którymi Leon z chęcią rozmawiał.



Oczywiście z Leonem wiąże się jeszcze jedna postać - Richie, jego brat. Odgrywał dość ważną rolę  w powieści, pomimo że pojawiał się jedynie w rozmowach telefonicznych, czy listach. Ponadto stanowił połączenie dla wielu postaci. Chyba nie było takiej sytuacji związanej z bratem Leona, w której nie parsknęłabym śmiechem. Oczywiście historia Richiego nie jest śmieszna, porusza wręcz bardzo ważny temat, jakim jest niesłuszne osądzenie, lecz Richie z pewnością sprawi, że czytelnik się uśmiechnie.

Nie można oczywiście pominąć tematu homoseksualizmu, który przewijał się w momentach związanych z panem Priorem, pozwoliło to nie tylko na ukazanie wrażliwości i poświęcenia Leona oraz Tiffy, ale także zademonstrowania długowieczności miłości.

Zdecydowanie bez pozostawianych karteczek, liścików, ciast, chlebów, czy potraw ta książka nie byłaby aż tak wciągająca. Nadawało to jej nieco dynamiki i ożywiało relację między bohaterami.

Należy wyróżnić także przyjaciół Tiffy, którzy również wiele wnieśli do tej powieści. Chodzi oczywiście o Rachel - niewyparzoną i ekspresywną współpracowniczkę Tiffy, wspaniałego psychologa Mo i genialną prawniczkę Gerty. Stanowili oni nie tylko wsparcie dla Tiffy, ale także dla brata Leona.

Nie mogłabym nie wspomnieć o pewnym, bardzo ważnym aspekcie tej książki, a mianowicie o przemocy psychicznej - manipulacji. Ludzie często nie dostrzegają tego, ale w tej książce było to dość dobrze ukazane. Justin - były chłopak Tiffy dzięki manipulacji sprawiał, że kobieta inaczej widziała rzeczywistość, była mu poddana. Pomimo odejścia od mężczyzny nadal nie mogła się go pozbyć z własnego mózgu. Pomimo zmiany otoczenia, spędzania czasu ze wspaniałymi ludźmi Justin nadal w pewien sposób sprawiał, że Tiffy nie mogła się w pełni otworzyć na świat. Beth 0'Leary ukazała w swojej powieści, dlaczego powinniśmy uświadamiać innych i przeciwdziałać przemocy psychicznej. Na pierwszy rzut oka jest niewidzialna, natomiast przy bliższym zapoznaniu jest w stanie zniszczyć człowieka.

Podsumowanie? Przeczytajcie tę książkę, bo jest naprawdę świetna. Żałuję, że aż tyle zwlekałam, aby się z nią zapoznać.







Zapraszam na mój profil na Instagramie:@isiaaa_n_books

środa, 24 czerwca 2020

Katarzyna Grochola ,,Przeznaczeni"

Tytuł: ,,Przeznaczeni”
Autor: Katarzyna Grochola
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Liczba stron: 544

Data premiery: 18.05.2016 r.



,,W życiu jest tak, że albo ty rozdaje karty albo tobie rozdają. Po prostu trzeba być po właściwej stronie stołu."

Kolejna książka polecana przez bibliotekarkę, jak dotąd nie wyszłam na tym źle, lecz chyba czas od tego nieco odpocząć. Po wstawieniu zdjęcia na instagram dowiedziałam się, że książka podoba się wielu osobom. A jak spodobała się mi? Przekonajcie się sami, czytając tę recenzję.

Katarzyna Grochola to autorka wielu pięknych książek, ktore pisze z wieloletnim doświadczeniem. Jej córka również jest pisarką, to właśnie dzięki niej pani Grochola zaczęła pisać. Mogliśmy ją zobaczyć w dziewiątej edycji Tańca z gwiazdami. Książka ,,Przeznaczeni" stała się w 2017 r. bestsellerem empiku.

,Przeznaczeni" to historia o ludziach, takich jak my, ale innych. Mają podobne plany, marzenia, życia, ale w równej mierze co my potrzebują. Jest ich w tej książce, a ich losy są ze sobą powiązane.

Olin jest autorką kryminałów, znajdującą pomysły w każdym możliwym miejscu, nawet w autobusie. Posiada wiele, jej powieści są cenione w kraju, wręcz nie ma powodów do smutku. Brakuje jej tylko jednego mężczyzny na wyłączność.

Jerzy jest Polakiem, który wyjechał za granicę w poszukiwaniu lepszego jutra. Powiodło mu się, ma piękny dom, pieniądze też miał, niestety stracił je w kasynach. Nadal wiele traci, ale już z długów, a nie z własnych zasobów. Ma żonę, która się przy nim męczy.

Gabrysia jest przeciwieństwem Jerzego, z którym łączy ją kasyna. Ona jedynie w nim pracuje, nienawidzi go. Marzy o lepszym jutrze, lecz nie ma pojęcia czy będzie w stanie opuścić pracę. Sama żyje na uboczu, lekko odcięta od świata. Wszystko się zmienia, gdy dziewczyna poznaje Mateusza.

Skoro już o nim mowa. Mateusz jest jednym z tych chłopaków, którzy mieli dziewczyn na pęczki. Na brak pieniędzy również nie narzeka, praca grafika zapewnia mu dostatnie życie. Nie musi się bać o przyszłość ani o nikogo troszczyć. Zmienia swoje nastawienie, gdy poznaje Gabrysię.

Kuba jest chłopakiem mierzącym się z problemem alkoholowym. Pożycza pieniądze od swojego przyjaciela Mateusza, wyjeżdża do Stanów Zjednoczonych w celu osiągnięcia sukcesu, wydostania się z długów. Niestety środki finansowe Mateusza trafiają do Jerzego, któremu cały czas brakuje pieniędzy.

Losy piątki z tych osób łączą się i przeplatają między sobą.

,,Chciałem mieć wszystko żeby cieszyć się życiem, ty dałeś mi życie, żebym cieszył sie wszystkim."

Ta książka była pełna sprzeczności.

Bohaterowie ciekawi, dobrze wykreowani, barwni, nietypowi. Polubiłam ich i trzymałam kciuki do samego końca za ich lepszy los. Wszyscy w pewien sposób byli ze sobą połączeni. Wydarzenia, które im się przytrafiały były połączone, co jednocześnie było ciekawym zabiegiem, ale także tym, który wydawał się nieco nieprawdopodobny.

Była to książka, która świetnie się czytało. Piszę to jako osoba zadowolona z tej książki. Dopiero po jej przeczytaniu dowiedziałam się, że dostała ona wiele nagród. Z mojego punktu widzenia na nie nie zasłużyła. Dlaczego? Powiedziałam, że to była naprawdę dobra książka, jednak nie aż tak, aby zasłużyć na liczne wyróżnienia. Wszystko przez? Ostatnie strony. Sprawiły one, że kompletnie nie wiedziałam, co się działo. Jakby autorka złapała fazę i pisała zupełnie coś innego. Później zaczęłam się oswajać z fabułą, a tu powrót do tego, co wcześniej było, następnie pomieszanie wszystkiego ze sobą. Dla mnie był to okropny zabieg, ale oprócz tego książka mi się podobała.

Ogólnie całość zaprezentowała się dość dobrze, oprócz tego jednego małego mankamentu.




Ig---> isiaaa_n_books

wtorek, 23 czerwca 2020

Robert Graves ,,Córka Homera"

Tytuł: ,,Córka Homera”
Autor: Robert Graves
Wydawnictwo: Piw Państwowy Instytut Wydawniczy
Tłumaczenie: Opracowanie zbiorowe
Liczba stron: 236
Data premiery: 10.02.2005 r.



Zgodnie z moim postanowieniem noworocznym zaczynam czytać klasyków, dlatego otworzyłam Encyklopedię Literatury Światowej na losowej stronie, następnie przypadkowo wybrałam autora, sprawdziłam, czy w bibliotece są dostępne jego książki, zarezerwowałam jedną z nich, poszłam i wypożyczyłam. Ostatecznie zabrałam się za czytanie.

Nie miałam pojęcia nic o Robercie Gravesie. Okazuje się, że był bardzo okazałym pisarzem. Napisał aż sto dwadzieścia książek. Przez wiele lat zajmował się mitologią. Został ciężko ranny w bitwie nad Sommą podczas pierwszej wojny światowej. Oprócz pisania prozy zajmował się także poezją i nauczał na uniwersytecie oksfordzkim.


Akcja tej znakomitej powieści toczy się trzysta lat po śmierci Homera, a więc w ok. 300 r. p.n.e. na opanowanej przez plemiona greckie Sycylii. Główny wątek narracji nawiązuje do skutków pozostawienia przez Odyssa swej żony oraz królestwa bez opieki. Autor ze zwykłym sobie humorem i swadą żongluje przy tym różnymi mitami greckimi, sprawiając miłośnikom gatunku ogromną przyjemność i satysfakcję.

Narratorem powieści jest królewna Nauzykaa, która jest obdarzona talentem literackim, opowiadana ona o pozbawionym męskiej opieki domu i poddanych, którzy muszą się bronić podczas nieobecności władcy i jego synów.

Dzięki tej książce ponownie powróciłam do starożytnej Grecji, która została niesamowicie ukazana, podobało mi się jak autor to opisał, nie zauważyłam żadnych nieścisłości. Bogowie z mitologii także mi się podobali, najwięcej było Ateny, która miała swój wkład w historię księżniczki, co również było ciekawym zabiegiem zastosowanym przez autora.

Książki Roberta Gravesa są klasykami, nie byłam ich pewna, ciężko mi się było zdecydować, ale gdy w końcu to zrobiłam, książka mi się spodobała. Nie była nudna, miała ciekawą akcję, dobrze wykreowanych bohaterów. Odnosiła się do tematów, które lubię. Opowiadała także o rodzinnej tragedii, spowodowanej przez pewną osobę, która miała wiele, ale chciała więcej. Graves uświadamia nas, że władza jest potrzebna, bez niej wszystko się burzy i następuje chaos, a na przykładzie tej książki wiem, że nie wynika z tego nic dobrego.

Książka jest świetna, może jedynie nieco za krótka. Chyba częściej zacznę sięgać po klasyki.








 Social media:

  Fb-->https://www.facebook.com/Zapiski-Isi-542786129387331/

 Ig--->isiaaa_n_books










Christopher Paolini ,,Dziedzictwo"

Tytuł: ,,Dziedzictwo. Tom 1”, ,,Dziedzictwo. Tom 2”
Autor: Christopher Paolini
Wydawnictwo: Wydawnictwo MAG
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Liczba stron: 384, 496
Data premiery: 27.10.2014 r., 25.01.2012 r.


Ostatnia część. Jak mogłabym jej nie przeczytać? Nawet gdyby pozostałe części mi się nie podały, ciężko byłoby się oprzeć poznania zakończenia historii. A Wy moglibyście spokojnie przejść obok "podanego na tacy" sfinalizowania powieści?

Autor książki jest młody, a właściwie był, gdy wydał Eragona, miał wtedy jedynie piętnaście lat. Christopher Paolini to niezmiernie inteligenta postać. W wieku 15 ukończył szkołę, korzystając z domowego nauczania. Na początku jak to zwykle się zaczyna, powstał szkic, następnie pisanie, nieoceniona pomoc rodziców przy interpunkcji i łamaniu książki. A na koniec wydanie w rodzinnej firmie. Do tego trzeba powiedzieć o licznych spotkaniach z czytelnikami w celu promocji książki. I tak ,,Eragon" stał się sławny.



Kolejna część przygód Eragona, Smoczego Jeźdźca, Cieniobójcy i jego smoczycy Saphiry.
Wszystko się zmienia. Z pozornego chłopca staje się dorosłym mężczyzną, władającym magią i mogącym rządzić światem. Jednak to nie sprawia, że jego wartości nie są już szlachetne. Wprost przeciwnie nadal jest tą samą osobą, ciekawą świata, przyjazną dla innych i odznaczającą się dobrocią.
Tym razem czeka ich o wiele więcej przygód. Razem osiągnęli wiele, teraz muszą wykorzystać naukę, którą dostali i zrobić o wiele więcej? Czy to im się uda? Wymagania i oczekiwania są wysokie. Przeciwności również. Nic już nie jest proste. Wszystko staje się trudniejsze i niewyobrażalne. Zwroty akcji prowadzą do kolejnych komplikacji, które ciężko będzie trzeba pokonać. 








,,Nie można nietkniętym przejść przez życie. I nikt nie powinien tego pragnąć. Zebrane obrażenia stanowią miarę zarówno naszych szaleństw, jak i osiągnięć"


Przy zakończeniu serii dostaliśmy spokojny początek, gdzie pewna osoba była w niewoli, oczywiście dla osób, które nie lubią czytać o takich sytuacjach, nie byłoby to spokojne, jednak za wiele oprócz opisanych na tej postaci tortur się nie działo. Nie mogłam się wręcz doczekać sytuacji, w których będzie więcej bitw, ciekawych wydarzeń, to też nie było nudne, ale prawie nic się nie działo.


Na szczęście później akcja była genialna, wiele się działo, był ogrom wszystkiego i świetnie było to czytać. A bohaterowie? Także nas zachwycili. Nie brakowała zwrotów akcji, które dodały małego smaczku tej książce.

Mogliśmy się dowiedzieć rzeczy, które wstrząsnęły nami, jak i bohaterami, autor w tej części rzucił nam wiele kłód pod nogi.

W tej części nie brakowało także Rorana, brata Eragona, też miał swoje ciekawe historie, pełne grozy. Z pewnością jest ulubioną postacią wielu czytelników.

Jak dla mnie ta część była genialna, jednak najbardziej podobał mi się ,,Eragon" i ,,Brisingr"


Mogę jedynie narzekać na zakończenie, które nie do końca mnie usatysfakcjonowała i na to, że autor do tej pory nie napisał nic nowego.



,,Jeśli od czasu do czasu nie narobisz sobie wrogów, oznacza to, że jesteś tchórzem - albo jeszcze gorzej."








Social media:

Fb-->https://www.facebook.com/Zapiski-Isi-542786129387331/

Ig--->isiaaa_n_books

Becca Fitzpatrick ,,Finale"

Tytuł: ,,Finale”
Autor: Becca Fitzpatrick
Wydawnictwo: Wydawnictwo Otwarte
Tłumaczenie: Maria Borzobohata - Sawicka
Liczba stron: 424
Data premiery: 07.11.2012 r.





Kolejna, już ostatnia część serii ,,Szeptem". Nie mogłam się powstrzymać od jej przeczytania. Pytanie, kto mógłby się przeczytać od pominięcia jednej książki z całej serii. Dodam też, że autorka jest naprawdę wspaniałą osobą.

Becca Fitzpatrick to przede wszystkim autorka z pełną głową pomysłów i jeszcze większą motywacją do pisania. Dla pisarstwa rzuciła pracę w służbie zdrowia. "Szeptem" to jej pierwsza książka. Od razu po premierze znalazła się na liście bestsellerów "The New York Times". Becca pracuje nad kolejnymi powieściami, a w wolnych chwilach oddaje się swoim pasjom: uprawia jogging, kupuje buty i ogląda seriale kryminalne. Z każdą książką Becca zyskuje coraz większe moje oddanie.

Po raz kolejny, ale także już po raz ostatni spotykamy się z Norą i Patchem.

,,Jak trwoga, to do Patcha."

Obserwuje ich miłość, która mimo tego, że jest ukrywana, wzrasta. Postanowili,  że będą razem i tego się trzymają. Ponownie się scalili. Mimo obalenia Czarnej Ręki nie są bezpieczni, tym razem to Nora ma poprowadzić jego armię Nefilów, to właśnie z tego powodu miłość dwójki młodych jest zagrożona. Nefilowie nie lubią z upadłymi aniołami. Wszystkich czeka czas próby, ten bardziej, jak i  mniej poważny.
Jednym problemem-błahostką jest pojawienie się nowego domownika w mieszkaniu Nory. Sama nie wie czy to przetrwa wydaje się  małą rzecz, a jednak jest trudniejszą i większą niż panowanie nad armią Czarnej Ręki.

,,Nie zasługujesz na mnie - zgodził się.- Zasługujesz na kogoś lepszego, ale utknęłaś tu ze mną i musisz sobie z tym jakoś poradzić."

Ostatnia część serii ,,Szeptem" to ogromna dawka emocji oraz zwieńczenie serii. Mroczność, radość, niepokój, siła, podejrzenie, irytacja. To główne motywy tej powieści. Jak się sprawdziły? Doskonale, wręcz nie miałam ochoty odłożyć tej książki. Zostałam w nią pochłonięta. Świat upadłych aniołów i nefili okazał się cudowny.

Tym razem Fitzpatrick zaserwowała nam nowe pomysły, które już mniej przypominały ,,Zmierzch", co było naprawdę dobrym posunięciem. Zdumiewały nas one, nie spodziewałam się, że autorka wprowadzi takie zmiany. Nie nudziły nas one, a jedynie zaciekawiały.

,,Łączyła nas siła, której nie potrafiłam opanować - nić, która związywała nasze dusze."

 Tym razem autorka daje nam więcej doznać, nie sposób nie pokochać tej książki, jest ona pełna emocji,  śmiechu, strachu, a to wszystko sprawia, że nie możemy się od niej oderwać.

Ta książka była najlepsza z całej serii, mogliśmy obserwować rozwój autorki i w tej powieści, wykazała się ona czymś więcej niż w poprzednich.





Social media:

 Fb-->https://www.facebook.com/Zapiski-Isi-542786129387331/

 Ig--->isiaaa_n_books




Shane Dunphy ,,Dziewczynka, która się nie uśmiechała"

Tytuł: ,,Dziewczynka, która się nie usmiechała”
Autor: Shane Dunphy
Wydawnictwo: Wydawnictwo Ole
Tłumaczenie: Piotr Kleszcz
Liczba stron: 344
Data premiery: 29.01.2014 r.






Lubicie książki, które są fragmentem życia autora? Ostatnio zdarza mi się do nich zaglądać, troszkę poczytałam o tej książce i dowiedziałam się, że opowiada także o dzieciach poddanych specjalnej opiece. Wtedy już wiedziałam, że to będzie idealna książka dla mnie.

Autor ma naprawdę wielkie serce, przez wiele lat pracował z ludźmi potrzebującymi zwiększonej opieki, także dziećmi. Swoje doświadczenia opisuje w książkach. Jedną z nich udało mi się przeczytać, tę o pracy z dziećmi. O tym, że autor opisuje swoje prawdziwe doświadczenia, zorientowałam się dopiero w połowie książki, lecz nie  był to błąd, jedynie ciekawa informacja.

Często nie lubimy mówić o sobie, bardzo nam trudno skleić choćby dwa zdania. Jednak Shane Dunphy robi to bezproblemowo, a  właściwie pisze.
Opowiada on o tym, jaką rolę odegrał w życiu niepełnosprawnych dzieci, w ich okresie przedszkolnym.
Ukazuje swój trud i niebanalne pomysły, dzięki którym naprawdę niesforne i kłopotliwe dzieci rozwinęły skrzydła.
Przedstawia nam dzieci, każde z osobno ich problemy, charaktery, życie, często rodziców, których nie powinno się dopuścić do opieki nad potomstwem.
Shane zmaga się z maluchami bardzo zamkniętymi w sobie, jedna dziewczynka nawet nie mówi. To właśnie na niej skupia większość swojej uwagi.
Autor pokazuje, jak trafia do dzieci, wyciąga ich z głębokiej wody, ratuje ich. Utwierdza nas w przekonaniu, że do każdej osoby można dotrzeć i jej pomóc, potrzebne jest jedynie dobre podejście, które on wykazuje całym sobą, jak i reszta opiekunów w ,,Małych Urwisach".



Ta powieść nie jest zwykła, lecz nietypowa. Ukazuje nam trudy współczesnego świata, XXI wieku. Wiele dzieci jest poszkodowanych przez los, swoich rodziców, niedbających o nich, ale wiele osób nie zwraca na to uwagi. Właśnie dla takich spraw powstają ośrodki zajmujące się na pozór chorymi osobami. Jednak nawet tam często niektórzy nie są w stanie poradzić sobie  z nimi.
 Tak jest też w ,,Małych Urwisach" do czasu, gdy pojawia się Shane Dunphy, który zmienia wszystko.
Nie powinniśmy lekceważyć osób nieśmiałych, chorych, lecz żyć wspólnie z nimi, okazywać im wsparcie, być dla nich w tych dobrych i złych chwilach.

Ta książka daje nam nadzieję na lepszą przyszłość dla osób chorych i niepełnosprawnych. Dzięki niej wiemy, że na tej planecie są nie tylko źli ludzie, ale także Ci dobrzy. Podoba mi się w niej ukazana praca z dziećmi, to jest cudowne, że czasami znajdzie się ktoś, kto o nie zadba. Kolejnym jej plusem jest to, że jest na faktach.
Bardzo się cieszę, że ją przeczytałam, dała mi 
wiele do myślenia. Mam nadzieję, że Wam także się spodoba.









  Social media:

  Fb-->https://www.facebook.com/Zapiski-Isi-542786129387331/

 Ig--->isiaaa_n_books

poniedziałek, 22 czerwca 2020

,,Moja kuzynka Rachela"

Pisząc post o premierach lutego,  zauważyłam książkę, która mnie zaciekawiła pt. ,,Moja kuzynka Rachela". Jednak nie byłam nastawiona do jej kupowania bądź czytania. Cały czas książki do przeczytania napływają, czasu jest coraz mniej. Na szczęście okazało się, że został zekranizowany film na podstawie tej powieści, w związku z tym postanowiłam go obejrzeć.


Film w reżyserii Rogera Mitchela, a w rolach głównych Rachel Weisz oraz mój ulubiony aktor Sam Claflin. Nie będę ukrywała, że to właśnie Sam w dużej mierze przyczynił się do obejrzenia tego filmu przeze mnie, ale także polecajka Kinga na okładce książki.

Filip nie miał początkowo łatwego życia, wychował go pan Ambroży, który zapewnił mu jedzenie, miejsce do spania, przyzwoite wychowanie oraz edukację. Przyszedł czas na to, aby dobrodziej się zakochał. W imię miłości wyjeżdża do ukochanej, pozostawiając samotnego Filipa. Niestety stan zdrowia starszego pana się pogarsza, coś dziwnego dzieje się z listami przez niego przysyłanymi.
Filip zaczyna podejrzewać, że to jego żona ma na to wpływ. Przeraża się, gdy jego opiekun umiera, a jego małżonka przyjeżdża do posiadłości zmarłego. Nic nie dzieje się tak jak planuje młody mężczyzna, z reguły boi się tej kobiety i obwinia ją o śmierć opiekuna, lecz także coś ciągnie go ku niej.

Byłam miło zaskoczona tym filmem, spodziewała się czegoś bezwyrazowego, ale trafiłam na świetną opowieść, która dała mi wiele do myślenia.
Sama zdążyłam polubić Rachelę, żonę Ambrożego, wydawała się ciekawą postacią z masą własnej produkcji ziół, naparów, lecz okazała się kimś innym.
Nie tylko ją polubiłam, ale także pozostałych bohaterów, to co spotykało Filipa i Ambrożego budziło współczucie, obaj zostali zapędzeni w kłamstwa i zgubną miłość.

Film jest utrzymany w cudownych klimacie, który idealnie pasuje do ram czasowych akcji. Jednak odtwórczyni głównej roli nie wykrzesała swoich wszystkich sił. Śmiało można było zmienić aktorkę na lepszą. Brak jej było wyrazistości. Natomiast Sam Claflin zagrał rewelacyjnie.

Film mi się spodobał, raczej  nie obejrzę go ponownie, może jedynie jego starsze wersje, albo dam szansę książce, która jest podobno bardziej emocjonująca.

Oglądaliście? Spodobał się Wam?






Już niedługo na blogu:

  ,,Córka Homera”



 Social media:

 Fb-->https://www.facebook.com/Zapiski-Isi-542786129387331/

 Ig--->isiaaa_n_books