Polecany post

,,Szeptem" Becca Fitzpatrick

Tytuł: ,,Szeptem” Autor: Becca Fitzpatrick Wydawnictwo: Moondrive Tłumaczenie: Paweł Łopatka Liczba stron: 336 Data wydania...

wtorek, 27 lutego 2018

,,Once" Rozdział II

                                                                        Rozdział II
Grudzień 2016
          Strumienie łez płynące z oczu Katarzyny nie ustawały, lecz stawały się coraz bardziej obfite. Ślady świadczące o napływie emocji i próbie radzenia sobie z nimi powoli schły, znikały, na ich miejscu pojawiały się nowe, bardziej obfite.
           Nie przeszkadzało jej otoczenie, płakać można wszędzie. Skoro inni mogą się całować w miejscach publicznych, to dlaczego ona nie mogła płakać? Jej uczucie było szlachetniejsze, jak i zarazem prawdziwe, nie budziło odruchów wymiotnych u przypadkowych ludzi spotykanych pierwszy i ostatni raz w życiu.
           Starała się wtopić w tło, lecz zwracała na siebie uwagę, co było oczywiste. Ludziom, którzy również jechali tym pociągiem, robiło się jej żal. Młoda, ładna dziewczyna płacze zamiast bawić się ze znajomymi w jakimś nocnym klubie typu Palladium, Niebo czy Bastet. W końcu to Warszawa! Miasto grzechu, niepokoju, złych decyzji, niegrzecznych nastolatków, dziewczynek wyglądających jak chłopcy oraz chłopców wyglądających jak dziewczynki.
           Nagle rozległ się głośny dźwięk powodujący więdnięcie uszu, wydobywający się z głośników umiejscowionych w każdym przedziale:
         – Zostało pięć stacji do końca podróży. Przystanek Warszawa Śródmieście.
         Kasia zareagowała na to złowieszczą miną udręczonej osoby, opierając się o szybę i patrząc w ciemną przestrzeń za nią. W przedziale nie siedziała sama, lecz obok niej było wolne miejsce, jak i naprzeciwko dwa. Gdyby mogła się chociaż uśmiechnąć, byłaby tym uradowana, lecz nie potrafiła się zdobyć na takie emocje, gdyż jej nieszczęście było zbyt wielkie.
             W związku z uprzednim zatrzymaniem się pociągu w celu opuszczenia go przez ludzi, jak i przypływem nowych osób, nastąpił ruch o charakterze przemieszczenia się pasażerów z jednego przedziału do drugiego. Każdy z nich był mocno zatłoczony. Wolne miejsce? Trzeba mieć szczęście. Do Kasi dosiadło się starsze małżeństwo; patrząc na nią, przybrali współczujące miny. Wiedzieli, że lepiej nic nie mówić, to spowoduje jedynie pogorszenie całej sytuacji.
              Czas mijał, pociągnął mknął po szynach w swoim tempie, nie zważając na pasażerów. Co by było, gdyby ktoś się przewrócił z tego powodu? Przedziały były przeludnione. Dobre dwadzieścia osób musiało stać. Poza tym od kiedy konduktorzy patrzą na coś innego niż drogę? Każdy ból kiedyś w końcu blednie, złość przemija, radość nastaje. To są tylko ludzkie uczucia, może krótkotrwałe, niestabilne, lecz prawdziwe, przynajmniej przez jakiś czas.
              Drzwi od przedziału otworzyły się po raz kolejny. Tym razem w poszukiwaniu wolnego miejsca udał się pewien młody człowiek, na oko siedemnastoletni, wysoki, brunet, o nikczemnym uśmiechu pełnym grozy, zaś sama jego postać wytwarzała wokół siebie aurę tajemniczości. Był ubrany w ciemną kurtkę, kaptur miał naciągnięty na głowę, a puch z niego ją okalała; niczym grzywę lwa tworzyła jego majestat, nieco przyprószoną już śniegiem. Szedł ponury, schylony, przygnębiony poszukiwaniem wolnego miejsca. Nagle je zauważył, nawet zareagował pewnym szokiem. Obok wolnego miejsca siedziała śliczna dziewczyna. Bez długiego zastanawiania się podszedł do niej.
            Płakała, zauważył to po dłuższej chwili. Zastanawiał się, czy narusza jej prywatność, siadając obok. Po chwili zastanowienia postanowił, że zagada.
          – Hej.
          Nie odezwała się, więc próbował dalej.
          – Hej.
         Znowu go olała.
        – Hej.
        Brak jakiejkolwiek reakcji. Pomyślał sobie, że nie tak łatwo go zbyć. Może i ona jest uparta, lecz on również. Postanowił usiąść obok. Nadal próbował nawiązać kontakt.
        – Hej.
       Nic.
       – Ej, jak nie ten, to następny. – Chciał być zabawny, może ją rozweselić. Jednak nie wyszło. Cóż, zamiary, chęci i drobne kroczki nic nie znaczą.
      Brak reakcji.
      – Serio, nie masz co się jakimś chłopakiem przejmować, jest ich milion.
     Tym razem zadziałało.
   – Tu nie o chłopaka chodzi – usłyszał smutną odpowiedź, jąkaną, rozmytą długim płaczem.
   – A o co?
   – Nie musisz wiedzieć.
   – A ty płakać.
   – A co, jeśli muszę?
  – Nie musisz… – Przez chwilę zastanawiał się nad ciągiem dalszym swojej wypowiedzi, po chwili dodając: – Nikt nie musi. Zaś musisz nauczyć się radzić ze swoimi problemami. Pewnie to jakaś drobnostka, taka jak przyjaciółka albo jakiś chłopak. Mogę ci pomóc. To nic trudnego. Tak przy okazji, to Kuba jestem.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz